Podsumowanie sezonu 2005: Przegląd wyścigów część 4
Kluczowe momenty sezonu od Grand Prix Włoch do Grand Prix Chin
14.11.0522:30
2477wyświetlenia
Pomimo wygrania dwóch poprzednich wyścigów, Raikkonen miał już niewielką szansę na pokonanie Alonso. Wystarczyło bowiem, aby Hiszpan pozostałe pięć wyścigów ukończył na najniższym stopniu podium i to gwarantowało mu już tytuł mistrzowski. Raikkonena urządzały więc w zasadzie tylko zwycięstwa i to w sytuacji, gdyby jego rywalowi nie udało się stanąć na podium. Tymczasem tuż przed kwalifikacjami do Grand Prix Włoch okazało się, że w bolidzie Fina konieczna jest wymiana silnika, a to oczywiście oznaczało obniżenie pozycji startowej o 10 miejscy, czyli w zasadzie brak szansy na wygraną. Mimo to Raikkonen uzyskał najlepszy czas na kwalifikacjach i to pomimo większej ilości paliwa od Montoi i Alonso, których czekał start z pierwszego rzędu. Dla Montoi była to doskonała okazja do odniesienia drugiego zwycięstwa w tym sezonie i to na torze, na którym po raz pierwszy triumfował w F1 w 2001 roku. Kolumbijczyk wykorzystał ją perfekcyjnie i nawet nie chwilę nie stracił prowadzenia, choć pod koniec wyścigu zaczął mieć problemy z jedną z przednich opon. Tym razem nie było jednak powtórki z toru Nurburgring i kierowca McLarena bezpiecznie dojechał do mety.
Raikkonen także miał problemy z tą samą oponą, ale przytrafiły mu się one w połowie wyścigu, tak więc musiał odbyć dodatkowy postój w boksach, po którym spadł na 12 pozycję. Później Fin zaliczył jeszcze poślizg na drugiej szykanie i na koniec wyścigu musiał zadowolić się czwartą pozycją, tracąc do drugiego na mecie Alonso trzy punkty. Hiszpan miał więc już 27 punktów przewagi na cztery wyścigi przed końcem sezonu. Na pocieszenie McLaren zdobył o jeden punkt więcej od Renault (Fisichella finiszował na trzeciej pozycji) i przynajmniej walka o mistrzostwo konstruktorów była daleka od rozstrzygnięcia. Kolejno na piątej i szóstej pozycji finiszowali kierowcy Toyoty, Trulli i Ralf Schumacher, natomiast siódmy na mecie zameldował się Antonio Pizzonia, który w ostatnim momencie został wyznaczony na zastępcę Heidfelda (Niemiec nie czuł się najlepiej po niedawnym wypadku na testach i zaliczył tylko udział w piątkowych treningach). Pizzonia wystartował dopiero z 16 pozycji, a więc było to całkiem przyzwoite osiągnięcie. Tymczasem Button pomimo startu z trzeciej pozycji zdobył zaledwie jeden punkt, gdyż w środku wyścigu miał trudności z dotrzymaniem kroku kierowcom z czołówki. W dodatku Brytyjczyk zawdzięczał go kłopotom Barrichello, który gdyby nie konieczność wymiany jednej z opon byłby prawdopodobnie ósmy. Ani jednego punktu nie zdobył także Michael Schumacher, tak więc dla Ferrari występ przed własną publicznością okazał się zupełnie nieudany. Co ciekawe wyścig na torze Monza ukończyli wszyscy kierowcy, co w F1 nie zdarzyło się już od wielu lat.
Do kończącej europejską część sezonu 2005 Grand Prix Belgii z pole position ponownie miał wystartować Montoya. Wyścig rozpoczął się przy dosyć mokrej nawierzchni toru Spa-Francorchamps i niemal wszyscy kierowcy zdecydowali się na start na przejściowych oponach. Montoya prowadził od startu aż do drugiego postoju w boksach na 33 okrążeniu, pierwszy zaliczając na 11 okrążeniu przy okazji neutralizacji wyścigu, która była następstwem wypadku Fisichelli zaraz za słynnym zakrętem Eau Rouge. Po drugim postoju Montoi prowadzenie objął drugi kierowca McLarena, Raikkonen i pozostał na nim aż do końca wyścigu, odnosząc tym samym szóste zwycięstwo w tym sezonie. Tymczasem w zmierzającego po osiem punktów Montoyę cztery okrążenia przed końcem wyścigu uderzył zastępujący ponownie Heidfelda kierowca testowy Williamsa, Pizzonia i obaj kierowcy jazdę zakończyli na poboczu. Pizzonia jechał już w tym momencie na zwykłych oponach rowkowanych i chciał się oddublować, gdyż wydawało mu się, że Montoya chce go przepuścić. Jednakże Brazylijczyk źle odczytał intencje kierowcy McLarena i za spowodowanie kolizji został później ukarany grzywną.
Na drugim stopniu podium stanął Alonso, któremu do zdobycia pierwszego tytułu mistrzowskiego wystarczała trzecia pozycja w następnym wyścigu i to niezależnie od rezultatu uzyskanego przez Raikkonena. Trzeci na mecie w Belgii zameldował się Button, wyprzedzając w bezpośredniej walce czterech kierowców, w tym swojego przyszłorocznego partnera, Barrichello (po tym wyścigu zespół B.A.R potwierdził, że Button pozostanie w stajni z Brackley i będzie partnerem Brazylijczyka). Dla Buttona była to zaledwie druga wizyta na podium w tym sezonie, dzięki której B.A.R awansował na szóstą pozycję w klasyfikacji konstruktorów. Tuż za Buttonem finiszował Webber, uzyskując najlepszy rezultat w tym sezonie po jedynej wizycie na podium w Monako. Australijczyk pod koniec wyścigu jako jeden z pierwszych zdecydował się na założenie opon do jazdy po suchym torze i dzięki temu pokonał Barrichello, który ostatecznie sklasyfikowany został na piątej pozycji. Na kolejnej pozycji uplasował się jedyny kierowca jadący tylko na jeden stop w tym wyścigu, Villeneuve - dla Kanadyjczyka był to trzeci i zarazem ostatni zarobek punktowy w tym sezonie. Z braci Schumacherów do mety dojechał tylko Ralf, który gdyby nie zbyt pochopna zmiana opon z przejściowych na zwykłe rowkowane przy wyraźnie mokrym torze, mógłby liczyć nawet na podium, a tak musiał zadowolić się dwoma punktami za siódme miejsce. Tymczasem Michaela z wyścigu wyeliminował już na 13 okrążeniu Sato - Japończyk został za to później ukarany obniżeniem pozycji startowej do następnego wyścigu. Na ostatniej pozycji punktowanej finiszował Monteiro i chociaż po drodze Portugalczyk nieumyślnie wyeliminował z walki Trullego, to i tak był to dla niego najbardziej udany wyścig w tym sezonie.
W Grand Prix Brazylii McLaren doczekał się w końcu pierwszego podwójnego zwycięstwa od lipca 2000 roku, jednakże mało kto był tym chyba zainteresowany, bowiem cała uwaga skupiona była wokół Alonso, który finiszując na najniższym stopniu podium zapewnił sobie pierwszy tytuł mistrzowski w F1. Hiszpan liczył z pewnością na przypieczętowanie mistrzostwa w najlepszy z możliwych sposobów, czyli zwycięstwem i nawet udało mu się wywalczyć pole position, ale w wyścigu okazało się, że była to tylko zasługa mniejszej ilości paliwa na kwalifikacjach. W dodatku kierowca Renault został wyprzedzony przez Montoyę już na trzecim okrążeniu, czyli tuż po wznowieniu wyścigu, który został wstrzymany ze względu na kraksę z udziałem Coultharda i kierowców Williamsa na prostej startowej. Następnie podczas pierwszej rundy postojów Alonso został także pokonany przez Raikkonena, ale nie miało to już w sumie większego znaczenia, gdyż nawet trzecie miejsce gwarantowało mu tytuł.
W tej sytuacji Raikkonen nie próbował już nawet za wszelką cenę wygrać z Montoyą i finiszował tuż za swoim partnerem na drugiej pozycji. Dla Kolumbijczyka było to drugie zwycięstwo z rzędu na torze Interlagos, a trzecie w tym sezonie, dzięki któremu awansował na trzecią pozycję w klasyfikacji generalnej kierowców. Tymczasem McLaren objął prowadzenie w klasyfikacji konstruktorów i wydawało się, że przynajmniej w tym względzie zdoła pokonać Renault. Oba zespoły dzieliły jednak zaledwie dwa punkty na dwa wyścigi przez końcem sezonu, tak więc wszystko mogło się jeszcze zdarzyć. Na czwartej pozycji po w miarę udanym wyścigu finiszował Michael Schumacher. Niemiec popisał się bardzo dobrym startem i wraz z Raikkonenem wyprzedził w połowie pierwszego okrążenia Fisichellę, który zdołał co prawda odzyskać czwarte miejsce tuż po wznowieniu wyścigu, ale ostatecznie przegrał rywalizację z kierowcą Ferrari ze względu na wcześniejszy postój w boksach. Na szóstej pozycji swój domowy wyścig ukończył Barrichello, drugi raz w tym sezonie pokonując w bezpośredniej walce swojego przyszłorocznego partnera, Buttona. Kierowca B.A.R pomimo dosyć wysokiej pozycji startowej na mecie zameldował się jako siódmy, a ostatni punkt zdobył Ralf Schumacher. Webber jako jedyny z trzech kierowców biorących udział w kraksie na starcie zdołał dojechać do mety, ale nie został nawet sklasyfikowany. Tymczasem Coulthard i zastępujący ponownie Heidfelda (Niemiec odpoczywając po wypadku na testach dorobił się dodatkowej kontuzji) Pizzonia z walki odpadli na pierwszym okrążeniu. Cała trójka nawzajem obwiniała się o spowodowanie kolizji.
Przedostatni wyścig sezonu, Grand Prix Japonii, okazał się jedną z najciekawszych eliminacji F1 w tym sezonie, a wszystko to zasługa deszczu na kwalifikacjach, który pokrzyżował plany kilku kierowców ze ścisłej czołówki. Michael Schumacher, Alonso, Montoya i Raikkonen musieli zadowolić się dalszymi pozycjami startowymi, chociaż tego ostatniego i tak czekało obniżenie pozycji startowej ze względu na kolejną awarię silnika w tym sezonie. Wielka radość zapanowała tymczasem w Toyocie, której pole position przed własną publicznością zapewnił Ralf Schumacher. Niemiec zdecydował się jednak na trzystopową strategię i jego plany pokrzyżowała dosyć długi okres neutralizacji na początku wyścigu, będący następstwem wypadku Montoi (kierowca McLarena został wypchnięty z toru przez Villeneuve'a na ostatnim zakręcie). Trwała ona aż sześć okrążeń i w tej sytuacji młodszy z braci Schumacherów nie zdołał wypracować zbyt dużej przewagi przed pierwszym postojem, kończąc wyścig dopiero na ósmej pozycji.
Tymczasem pewnym zwycięzcą niemal do samego końca wyścigu wydawał się być Fisichella. Włoch objął prowadzenie na 13 okrążeniu i kontrolował przebieg rywalizacji aż do momentu, gdy za jego plecami znalazł się Raikkonen. Niewiarygodna szybkość kierowcy McLarena, który po starcie z ostatniej pozycji pokonywał wszystkich rywali na swojej drodze, czy to w bezpośredniej walce, czy przy okazji postojów w boksach, musiała chyba przytłoczyć Fisichellę, bowiem Włoch zaczął postępować dosyć irracjonalnie. Zupełnie niepotrzebnie bronił wewnętrzny tor jazdy tuż przed szykaną, czyli w miejscu, w którym i tak mało kto był w stanie popisać się udanym atakiem. Czyniąc to zmuszał się do pokonania szykany niezbyt optymalnym torem jazdy i właśnie ten fakt wykorzystał Raikkonen, wyprzedzając kierowcę Renault na początku ostatniego okrążenia. McLaren nie mógł jednak być do końca zadowolony z rezultatu końcowego wyścigu, gdyż na najniższym stopniu podium stanął Alonso, a że Montoya nie zdobył ani jednego punktu, zespół Renault odzyskał prowadzenie w klasyfikacji generalnej konstruktorów. Alonso miał szansę na uzyskanie jeszcze lepszego rezultatu, ale jego szarża została nieco wstrzymana przez dyrektora wyścigu, który uznał, ze Hiszpan nieprzepisowo wyprzedził Kliena. Tym niemniej najmłodszy mistrz F1 w historii tego sportu walczył dzielnie do samego końca i aż dwukrotnie pokonał Michaela Schumachera. Schumacher musiał zadowolić się zaledwie dwoma punktami, ulegając jeszcze Coulthardowi podczas ostatniej rundy postojów, ale i tak odzyskał trzecią pozycję w klasyfikacji generalnej, a zespół Ferrari miał już zagwarantowane trzecie miejsce wśród konstruktorów. Kolejno na czwartej i piątej pozycji finiszowali Webber i Button. Tymczasem dla Sato domowy wyścig okazał się bardzo nieudany. Japończyk już na pierwszym zakręcie wypadł z toru, a następnie wyeliminował z wyścigu Trullego, za co został później zdyskwalifikowany.
W ostatnim wyścigu sezonu - Grand Prix Chin - do rozstrzygnięcia była już w tylko kwestia tytułu najlepszego konstruktora bolidów F1 i trzecia pozycja w klasyfikacji generalnej kierowców. Zespół Renault był w o tyle dobrej sytuacji, że zarówno Alonso, jak i Fisichella mogli skorzystać z nowych silników, mających wytrzymać zaledwie jeden wyścig. Obaj kierowcy wywalczyli czołowe pozycje startowe i pozostawało pytanie, czy była to tylko zasługa mniejszej ilości paliwa, czy też bolidy Renault dzięki "jednowyścigowym" silnikom były po prostu szybsze od McLarenów? Jasnej odpowiedzi na to pytanie niestety nie uzyskaliśmy, chociaż doskonała postawa Alonso w wyścigu sugerowała, iż mieliśmy do czynienia raczej z tym drugim wariantem. Sam wyścig okazał się niezbyt interesujący, jako ze duży wpływ na jego przebieg miały dwie wizyty na torze samochodu bezpieczeństwa. To właśnie w ich trakcie kierowcy w większości przypadków zaliczali swoje postoje i nawet jeśli startujący z trzeciej pozycji Raikkonen miał więcej paliwa od kierowców Renault, to i tak nie mógł tego wykorzystać. W końcu udało mu się jednak przeskoczyć Fisichellę i na mecie zameldował się jako drugi, mając cztery sekundy straty do Alonso, który prowadził od startu do mety.
Kolejność na mecie w sumie nie miała jednak większego znaczenia, bowiem wyścigu nie ukończył Montoya i nawet gdyby Raikkonen wygrał, to i tak mistrzostwo w klasyfikacji konstruktorów miała zapewnione ekipa Renault. Montoya padł tym razem "ofiarą" pokrywy od studzienki przy jednym z krawężników, która w pewnym momencie uchyliła się. Kolumbijczyk uderzył w nią prawym przednim kołem i musiał oczywiście zjechać do boksów po nową oponę, a tymczasem na torze po raz pierwszy pojawił się Safety Car. Po kolejnej wizycie w boksach - tym razem w celu uzupełnienia zapasu paliwa - Montoya spadł na 14 pozycję i już w tym momencie była wiadomo, że trudno będzie mu dogonić czołówkę. Zanim jednak wyścig został wznowiony, w bolidzie Montoi wysiadł silnik i to był koniec nadziei dla McLarena na zespołowe mistrzostwo. Druga neutralizacja wyścigu była z kolei następstwem spektakularnego wypadku Karthikeyana. Fisichella nie chcąc dopuścić do utraty drugiej pozycji próbował opóźnić resztę stawki tuż przed drugim postojem, czekając aż mechanicy Renault obsłużą jego partnera, ale nie dość, że i tak został wyprzedzony przez Raikkonena, to jeszcze otrzymał później karę, gdyż zapomniał, iż FIA zabroniła takich praktyk. W efekcie Fisichella finiszował na czwartej pozycji, natomiast na najniższym stopniu podium stanął Ralf Schumacher. Piąty na mecie zameldował się Klien, uzyskując tym samym najlepszy rezultat w dotychczasowej karierze, a na pozostałych miejscach punktowanych finiszowali Massa, Webber i Button. Tymczasem mistrz świata z 2004 roku, Michael Schumacher, udział w ostatnim wyścigu sezonu zakończył na poboczu po poślizgu w trakcie pierwszej neutralizacji. Mimo to Niemiec utrzymał się na trzeciej pozycji w klasyfikacji generalnej. Ani jednego punktu w Chinach nie zdobył także Barrichello i zespół Ferrari nie miał już złudzeń, że tej zimy czeka go mnóstwo pracy. I tak zakończył się składający z rekordowej liczby 19 wyścigów sezon 2005.