Verstappen: Dominacja jest lepsza od ostrej walki o pozycję lidera

Holender dodał, że przed startem o GP Meksyku nie myślał o tym, jak pokona pierwszy zakręt.
03.11.1711:36
Nataniel Piórkowski
2503wyświetlenia
Embed from Getty Images

Max Verstappen stwierdził, że woli odnosić zwycięstwa po zdominowaniu wyścigu, a nie w wyniku zaciętej walki o pozycję lidera.

Po Grand Prix Meksyku szef Red Bulla zasugerował, że Verstappen tak pewnie przewodził stawce przez cały wyścig, że mógł być znudzony swoją pracą za kierownicą bolidu. Holender ujawnił jednak, że zdecydowanie bardziej od emocjonujących pojedynków preferuje absolutną dominację na torze.

Tak, bo to wygrywanie. Dominacja to najpiękniejszy sposób zwyciężania. Oczywiście wyprzedzanie daje dużo radości, ale w ostatnich latach nigdy nie znajdowałem się w sytuacji, w której mogłem kontrolować wyścigi. Robiłem to, gdy startowałem w kartingu. Chcesz tego. Wyprzedzanie to coś fajnego, ale jak dla mnie nie jest ono konieczne. Koniec końców chcesz zwyciężać w wyścigach jak [Lewis] Hamilton i ostatecznie zdobyć tytuł mistrzowski - wyjaśniał Verstappen.

Zapytany o to, jak ocenia swój ostatni triumf w Meksyku, Holender powiedział: Z pewnością to jedno z moich ulubionych zwycięstw - nie tylko wygrałem, ale także kontrolowałem ten wyścig, nie odczuwając żadnej presji z tyłu. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będziemy znajdować się w takiej samej sytuacji. Już od samego początku sezonu.

Verstappen objął prowadzenie w wyścigu po agresywnym ataku przeprowadzonym na Sebastiana Vettela w pierwszym zakręcie. Przed wyścigiem zupełnie o tym nie myślałem. Nie oglądałem nawet wyścigów z ostatnich lat, aby przypomnieć sobie, co się wtedy działo. Po prostu robiłem swoje. Gdy widzę, że mam szansę przeprowadzić manewr po zewnętrznej, to to robię. To dzieje się zupełnie instynktownie, na wyczucie. Nigdy nie rozmyślam o tym, co może wydarzyć się na starcie. W kartingu też tak było. Mój ojciec nigdy nie powiedział mi, jak mam zachować się na starcie. Wszystko robię na wyczucie.

KOMENTARZE

16
marios76
06.11.2017 03:10
@Yurek Zgadza sie, ale miedzy walke Prosta i Senny w 88 nie wplatuj innych zespolow- bo nie o to chodzi. Schumacher w 2004 mial bolid na tym samym poziomie ( przewaga) i robil wlasnie to co opisujesz zrobilby Prost z Nakajima... ile tam wygral wyscigow? 13? Prawie z rzedu :) A Prost z Senna musieli sie podzielic wspanialym bolidem na dwoch... o tym pisze i argumenty slabszych innych teamow nie maja znaczenia. Chodzi tylko o to co mogl mu odebrac giermek, a co faktycznie odebral solidny Partner.Wlasnie o to chodzi, ze gdy mial super bolid, do ktorego w wiekszosci wyscigow nie mogly dorownac inne zespoly, to walczyl tak naprawde sam ze soba. Bo drugi taki sam bolid czesto podlegal TO, taktyce, lub po prostu prowadzil go slabszy rywal. Ale dobrze zauwazasz, ze Hakkinen mial mocniejszego rywala w zespole, Coulthard jednak pare zwyciestw odniosl. I niestety z F1 ktora znam (jednak pare lat...) to z mistrzow i seryjnych zwyciezcow nikt nie mial tak komfortowej sytuacji w walce o wiele zwyciestw. 91 nie wzielo sie z niczego. Dlatego cieszylbym sie, gdyby Lewis ten rekord pobil, choc bedzie to cholernie trudne. Podobnie Vettel. A co do Verstappena, to jeszcze nie czas budowac nadzieje na takie rekordy, bo przez kilka sezonow solidni rywale raczej mu nie pozwola na gonienie rekordu dwucyfrowymi wynikami w sezonie.
Yurek
05.11.2017 11:27
[quote="marios76"]ten biednego Barichello na podium sam wpychal[/quote] Austrię mu oddał w USA. [quote="marios76"]ani Verstappen, ani Herbert, Irvine , Massa czy Barichello nie byli rywalami na mistrzowskim poziomie i nie walczyli o zwyciestwa z Michaelem, tak jak chocby Prost z Senna czy Alonso i Rosberg z Hamiltonem[/quote] Nie twierdzę, że Verstappen czy inny Irvine byli kierowcami na mistrzowskim poziomie (Irvine'owi niewiele brakło, hehe). Jak wspomniałem, zgadzam się, że Schumi miał lepsze warunki do wygrywania. Hakkinen pewnie też by wygrał mniej, mając u boku Schumachera zamiast Coultharda, ale nie wpływa to w żaden sposób na moją ocenę zarówno Schumachera, jak i Miki. Na to, jak i ile wygrywasz, ma wpływ wiele czynników. Partnerzy są jednym z nich, ale niejedynym. Gdyby w 1988 okazało się, że Mansell, Piquet i inny Berger dysponują znakomitymi samochodami, nie byłoby dominacji McLarena, a Senna i Prost wygraliby odpowiednio mniej razy. Gdyby z kolei Senna po przejściu do McLarena okazał się kierowcą na poziomie Satoru Nakajimy, to Prost zgarnąłby pewnie 14 zwycięstw. "To są te gdyby i ale sportów motorowych", jak powiedział w 1967 John Love.
marios76
05.11.2017 11:12
@Yurek ... Jak to tego nie wiemy?? Byly wyscigi z tak oficjalnym poleceniem przepuszczenia Schumachera, ze ten biednego Barichello na podium sam wpychal. :/ Nie manipuluj faktami- ani Verstappen, ani Herbert, Irvine , Massa czy Barichello nie byli rywalami na mistrzowskim poziomie i nie walczyli o zwyciestwa z Michaelem, tak jak chocby Prost z Senna czy Alonso i Rosberg z Hamiltonem. Zobacz jakby wygladala ilosc zwyciestw Lewisa, gdyby kariere przejezdzil majac u boku Kovalainena, ktory choc potrafil wygrac, to nie robil tego ani czesto, ani seryjnie. Zaintrygowales mnie do tego stopnia, ze zima juz po sezonie, usiade i policze "co by bylo gdyby". Ok? ;)
Yurek
04.11.2017 11:58
[quote="marios76"]Gdyby Barichello nie byl nr 2, to Schumacher mialby pare zwyciestw mniej[/quote] Tego nie wiemy. Może nawet gdyby tam był równy status, to niewiele by to Barrichello dało. [quote="marios76"] Tak jak w paru poprzednich sezonach, tyle ze team partner byl slabszy, a bolid szybszy[/quote] Początki w Benettonie czy Ferrari to też nie było dysponowanie mistrzowskim bolidem. Po prostu uznajmy, że Schumacher z Mercedesa wyraźnie nie pasuje do Schumachera z Benettona i Ferrari. (uśmiechnąłem się pod nosem, polecam książkę Wolfa Haasa "Zablokowany" - świetna, a powyższe twierdzenie to byłaby kolejna teoria spiskowa narratora. Stwierdzono tam np. że Lauda po powrocie w 1982 to nie Lauda, tylko jego sobowtór etc.).
marios76
04.11.2017 09:03
@Yurek Gdyby Barichello nie byl nr 2, to Schumacher mialby pare zwyciestw mniej ;) O tym piszemy. @Yurek Przegral z Nico 3 sezony, a ten przegral z Hamiltonem 3 kolejne. Starosc nie radosc? Bo jak dla mnie- mistrz, siedmiokrotny prezentowal sie dobrze. Tak jak w paru poprzednich sezonach, tyle ze team partner byl slabszy, a bolid szybszy ;)
Lolek
04.11.2017 08:51
Co ciekawe, gdyby Schumacherowi nie zachciało się powrotów, to w Mercedesie jeździłby Heidfeld. Heidfeld - Rosberg? Brzmi ciekawie taki pojedynek.
Yurek
04.11.2017 08:27
[quote="marios76"]niewiele wskorali Andretti i Hakkinen[/quote] A co miał Hakkinen wskórać przez 3 GP :) Podium Mika zdobył w 1993 - i chwała mu. [quote="marios76"]Schumacher nie mial skutecznego przeszkadzacza[/quote] Jasne. Ale pytanie, czy Barrichello, gdyby nie był od początku nr 2 w Ferrari, mógłby tam osiągnąć więcej. Przecież w Jordanie i Stewarcie naprawdę potrafił być bardzo szybki. [quote="marios76"]nic przy Nico nie pokazal[/quote] Tu będę bronił Schumiego, tak naprawdę nic przy nim nie pokazał tylko w 2010, bo W01 mu nie pasował + opony. W 2011-2012 tragedii nie było. [quote="marios76"]Z mistrzow Rosberg vs Button wyzej cenie Anglika.[/quote] Ja nie wiem kogo. Obu mi brakuje. Ale chyba bardziej Rosberga.
marios76
04.11.2017 05:31
@Yurek Dumfriesa nie kojarze, wiecej krwi napsul Sennie de Angelis, bo dlugo go gonil w klasyfikacji, Nakajime zniszczyl, niewiele wskorali Andretti i Hakkinen, choc Fin potrafil mistrza zaskoczyc, nawet wkurzyc... pokonaniem go w kwalifikacjach... Samo sie nie wygrywalo, ale gdyby nie taki Prost czy nawet Berger- przyznasz ze i Senna mialby pare ladnych zwyciestw wiecej. Schumacher nie mial skutecznego przeszkadzacza :/ Senna przede wszystkim pokazal sie na tle Prosta. Niestety wlasnie Schumacher nie bardzo mial przy kim udowodnic swoja wyzszosc. Nie mial za partnera zespolowego kierowcy chocby pokroju Webbera przy Vettelu, czy wspomnianych kolegow Lewisa. Alonso tez sie nie jeden sezon wykazywal gdzie solidnie punktowal czy wygrywal, a jezdzil z kierowcami wygrywajacymi wyscigi, mistrzostwa czy vice.... (Massa TO pamietam) ;) Schumacher najlepszego partnera patrzac na kariere to mial Rosberga. Pomijam powrot po przerwie, ale jednak trzy sezony i nic przy Nico nie pokazal. Z mistrzow Rosberg vs Button wyzej cenie Anglika. Statystyki ze wzgledu na ilosc sezonow w odpowiednim sprzecie nie pokaza nic innego jak wyzszosc Rosberga, ale mozna "czytac miedzy wierszami" Chocby to, ze Nico pokonal Lewisa raz z "pomoca" az piecioma punktami, gdzie Button przez trzy sezony radzil sobie z Lewisem przyzwoicie jak i z Alonso.
Lolek
04.11.2017 01:04
Rosberga i Buttona ciężko porównywać na tle Hamiltona, bo jednak Jenson miał za rywala Lewisa jako dosyć chimerycznego kierowcę, często wdającego się w kolizję, często narzekającego na auto, a Nico walczył już praktycznie z bezbłędnym robotem, świetnie czującym się w samochodzie. Rosberg wyglądał najlepiej w rywalizacji z Hamiltonem w 2013 roku, kiedy to wszystko nie było jeszcze takie idealne w zespole.
Yurek
04.11.2017 12:22
[quote="marios76"]Natomiast kto "przeszkadzal" w statystykach Michaelowi?? Irvine, Verstappen? Barichello i Massa...[/quote] Oprócz Prosta, Senna miał za partnerów takie tuzy jak Dumfries czy Andretti, ale czy w czymś mu to ujmuje? Wiem, co masz na myśli - Schumacher miał lepsze warunki do odnoszenia zwycięstw od Hamiltona i z tym się zgadzam, ale "samo się" nie wygrywało. Z drugiej strony - Button podobno taki cienki, Rosberg też… Przeciętniacy…
marios76
04.11.2017 11:44
@Titheon Ale jakbym na to nie patrzyl, to sie z tym zgadzam. Bardziej mi chodzilo o wytlumaczenia tego co mowil Hamilton i co bylo miedzy nim a Rosbergiem. Inaczej jest przez caly sezon miec kilka przygod np. po jednej z czterema rywalami, niz ... znowu z Rosbergiem, bo tylko z nim musze walczyc. Dorzucilbym jeszcze do tego porownanie kariery Hamiltona i Schumachera- gdzie ten drugi, to mial dopiero i dominacje i latwe zwyciestwa, bo mu nawet partner z zespolu nie mogl przeszkadzac! Te 91 zwyciestw przyszlo mu z wieksza latwoscia- wystarczy zobaczyc jego rywali zespolowych, i porownac z kim jezdzil (w jednym zespole) Hamilton. Z tych dotychczasowych 63 zwyciestw, niestety troche padlo lupem jego zespolowych rywali. Alonso- sezon, Button 3 sezony, Rosberg 4. Czyli przez wiekszosc kariery mial za partnera, ktory w jego bolidzie spokojnie by wygrywal, albo by zdobyl tytul mistrzowski. Natomiast kto "przeszkadzal" w statystykach Michaelowi?? Irvine, Verstappen? Barichello i Massa... Rosbergowi juz nie dal rady, to nawet sie nie rozpisuje...
Titheon
03.11.2017 05:55
A mi się wydaje, że nie odbieracie słów Verstappena do końca dobrze :) Może ja też ich tak nie odbieram, ale chciałbym żebyście na to spojrzeli inaczej. Hamilton i Rosberg nie byli kurtuazyjni. Rzeczywiście lepiej jest, kiedy ma się z kim rywalizować. Ale Verstappenowi chodziło raczej o to, że fajnie jest zdominować, kiedy ma się podobnych sobie przeciwników. Trzeba odróżnić dominację samego zespołu od dominacji w trakcie weekendowego wyścigu. Mercedes dominował WSZYSTKICH przez ostatnie lata - i takie coś faktycznie mogło nudzić nawet wygrywających - bo lecisz od startu do mety i nic z tego ścigania nie masz. Ale kiedy w stawce jest parę równych zespołów i dominujesz... to czujesz po prostu, że odwaliłeś możliwie największą robotę - że uciekałeś, że jechałeś tak dobrze, że rywale nie mieli do Ciebie podjazdu - masz po prostu poczucie, że ich rozniosłeś. A Hamilton z Rosbergiem przez ostatnie lata? Mieli siebie i nic poza tym - bo była świadomość, jak bardzo z przodu jest Mercedes. Generalnie też nie przepadam za kurtuazją i takim ściemnianym "szacunkiem do rywala". Ale ja również wolałbym znaleźć się w gronie 5-6 kierowców, którzy są bardzo silni i na ich tyle się mocno wyróżnić, niż mieć tylko jednego rywala i go po prostu pokonać. Wiele więcej satysfakcji daje to pierwsze.
Lolek
03.11.2017 04:16
@marios76 Zależy, z jednej strony prawda, ale gdy jest też więcej rywali na poziomie, to przy zepsutym kółku w Q, startujesz z piątego pola zamiast z drugiego. Tak samo w przypadku wyścigu, słabszy dzień i nie ma cię na podium, presja jednak większa.
marios76
03.11.2017 02:03
@Lolek Chyba nie do konca, gdyby mogli jak teraz rywalizowac z Vettelem, Ricciardo czy Verstappenem, to ... odpoczeli by psychicznie. Przez 3 lata jakby ciaglej walki z soba (jakby- bo na pewnych zasadach) mieli dosc sytuacji, na ktore byli skazani wielokrotnie czesciej. Podobnje bylo z Senna i Prostem- W McLarenie walczyli glownie z soba. Celem bylo zniszczyc partnera z zespolu. Przez klika sezonow to meczy i sprawia ze nawet kibice patrza spode lba, bo ile razy mozna ogladac jedno i to samo. Tzn przypadki, wypadki, zaczepki, docinki i uwagi...
Lolek
03.11.2017 11:08
Wreszcie ktoś mówi jak jest (nie po raz pierwszy tym kimś jest Verstappen), a nie kurtuazyjni do bólu Hamilton i Rosberg, którzy przez trzy lata zanudzali nas tekstami, jak to fajnie byłoby powalczyć z Red Bullem i Ferrari na równi. Nieszczerość to było od nich czuć na kilometry.
Aeromis
03.11.2017 10:44
Powiedział to, co myśli pewnie każdy kierowca. Dominowanie i wygrywanie daje najwięcej szczęścia. Kiedyś w podobnym tonie wypowiedział się Hamilton, ten jednak miał na uwadze, że dla kibiców to fajne wcale nie jest.