Perez uniknął konsekwencji za incydent z Albonem

Taj nie ma pretensji do kierowcy Racing Point i cieszy się ze stoczonej walki.
01.09.1918:35
Nataniel Piórkowski
1201wyświetlenia
Embed from Getty Images

Sergio Perez uniknął konsekwencji za wypchnięcie Alexa Albona poza tor w końcówce wyścigu o Grand Prix Belgii.

Pod koniec zmagań na Spa Albon dysponował przewagą wynikającą z miękkiego ogumienia Pirelli i liczył na przeprowadzenie udanego ataku na Pereza. Stawką pojedynku było piąte miejsce, które stało się dostępne po niespodziewanej awarii silnika w bolidzie Lando Norrisa.

Na początku ostatniego okrążenia zarówno 23-latek jak i kierowca z Guadalajary chcieli uniknąć w sytuacji, w której jako pierwsi wjechaliby w La Source, tracąc tym samym możliwość skorzystania z DRS na długiej prostej Kemmel.

Ostatecznie szansę użycia systemu otrzymał reprezentant Red Bulla. Meksykanin odpowiedział zepchnięciem Taja na pobocze, jednak ten wyszedł z opresji obronną ręką i dowiózł do mety piątą lokatę wartą dziesięć punktów do klasyfikacji generalnej.

Albon przyznał, że po wyścigu śmiał się wspólnie z Perezem z całej sytuacji. Sądziłem, że jestem tuż za Sergio i mam go w obszarze DRS, ale później zobaczyłem jak w T1 zostawia mi dużo miejsca. Wiedziałem, co się święci! To było bardzo zabawne i po wszystkim pośmialiśmy się z tego, co się wydarzyło.

W pierwszym zakręcie toczyliśmy grę o DRS. Sergio też chciał skorzystać z systemu, więc wyglądało to tak, jakby właśnie kończyła się wirtualna neutralizacja. Bolidy Racing Point były w ten weekend bardzo szybkie na prostych, więc wymienialiśmy się uprzejmościami.

Po wyścigu obaj kierowcy spotkali się z sędziami, aby wyjaśnić incydent. Zaznaczyli jednak, że nie mają do siebie żadnych pretensji i uznają wydarzenia sprzed piątego zakrętu jako część ścigania. W świetle zebranych materiałów oraz opinii kierowców sędziowie nie zdecydowali się na podejmowanie żadnych działań. Albon utrzymał piąte miejsce a Perez został sklasyfikowany lokatę niżej.