Brown: Wycofanie się z GP Australii było dla McLarena jedyną opcją

Zespół potwierdził też, że zarażony pracownik nie wykazuje już żadnych objawów choroby.
16.03.2013:35
Maciej Wróbel
912wyświetlenia
Embed from Getty Images

Dyrektor McLaren Racing - Zak Brown, przyznał, że wycofanie się z Grand Prix Australii było jedyną możliwością dla jego zespołu.

W ubiegły czwartek potwierdzono obecność koronawirusa u jednego z mechaników ekipy z Woking. Niedługo po tym McLaren ogłosił wycofanie się z udziału w GP Australii, a czternastu innych pracowników zespołu mających styczność z zarażonym mechanikiem zostało poddanych kwarantannie. Wciąż trwa oczekiwanie na wyniki testów w ich przypadku.

Zak Brown przyznał, że jest pod wrażeniem reakcji swojego zespołu na wieść o pozytywnym wyniku testu na koronawirusa u jednego z jej członków: Jestem dumny z całego zespołu, zarówno z tych osób tu, w Australii, jak i tych w fabryce. Poradzili sobie z presją w trudnym momencie i zatroszczyli się o swoich kolegów. Wszyscy wykazali się niebywałym spokojem, skupieniem i profesjonalizmem. Cały zespół stanął na wysokości zadania.

Brown wspólnie z dyrektorem zarządzającym, Andreasem Seidlem, już wcześniej podjęli decyzję o wycofaniu się ze zmagań w Melbourne w razie pozytywnego wyniku testu na koronawirusa u ich pracownika. Omawialiśmy z zespołem różne scenariusze jeszcze w Wielkiej Brytanii, więc wiedzieliśmy, jakie będą nasze możliwości w wypadku spełnienia się każdego z nich. Andreas i ja byliśmy zgodni co do tego, że w wypadku pozytywnego wyniku testu u nas w zespole, jest tylko jedna możliwość. Dla kogoś, kto żyje wyścigami ta decyzja była najtrudniejszą, jaką musiałem podjąć, ale dla mnie jako dyrektora była najłatwiejszą. Bezpieczeństwo naszych ludzi jest najważniejsze i Andreas jest takiego samego zdania. - dodał Brown.

Wiadomość o pozytywnym wyniku testu na koronawirusa u jednego z jego pracowników zaskoczyła Browna podczas wspólnego posiłku z Seidlem i udziałowcami McLarena. Natychmiast wróciliśmy do naszego hotelu by dołączyć do kierownictwa zespołu wyścigowego. Andreas zajął się zespołem, podczas gdy ja skupiłem się na zarządzie i wspólnikach, którzy - podkreślam - bardzo wspierali nas podczas gdy informowaliśmy o wszystkim inne ekipy, F1 oraz FIA.

Amerykanin oznajmił również, że u zarażonego pracownika ustąpiły objawy choroby: Z przyjemnością informuję, że nasz pracownik dotknięty wirusem szybko dochodzi do siebie a wszelkie objawy ustąpiły. Nasi ludzie przebywający w kwarantannie także są w dobrym nastroju. Otrzymujemy fantastyczne wsparcie od pozostałych pracowników zespołu, wspólników, członków społeczności oraz fanów z całego świata, za co wszystkim bardzo dziękujemy.

Teraz koncentrujemy się na dialogu z F1, FIA oraz innymi zespołami odnośnie tegorocznego kalendarza oraz na zarządzaniu zespołem w najbliższych miesiącach. To wciąż dopiero początek, a sytuacja jest bardzo dynamiczna. Jednocześnie planujemy z wyprzedzeniem i podchodzimy elastycznie. - zakończył Brown.

Z kolei Andreas Seidl, który pozostał w Melbourne z członkami ekipy znajdującymi się w kwarantannie, zdążył już wrócić do Europy. Część pracowników McLarena nadal jednak przebywa w Australii. Kieruję swoje słowa uznania dla tych członków zespołu, którzy musieli poddać się kwarantannie i zostać w Melbourne. To nie jest łatwa sytuacja. Chciałbym bardzo podziękować naszemu dyrektorowi wyścigowemu, Andrei Stelli i jego ludziom za to, że zgłosili się na ochotnika pozostając w Australii wraz z czternastoma naszymi chłopakami i wspierają ich podczas kwarantanny - powiedział Seidl.

Niemiec potwierdził także odizolowanie kierowców - Carlosa Sainza i Lando Norrisa - od reszty ekipy: Oczywiście bardzo martwią się o swoich kolegów. Mimo wszystko musieliśmy odseparować ich od reszty zespołu, nawet pomimo tego, że nic im nie dolega. Utrzymują jednak ze sobą stały kontakt.

Chcemy także podziękować innym zespołom za to, że w piątek natychmiast zaoferowali pomoc przy demontażu naszych garaży i pakowaniu sprzętu, co było wyzwaniem biorąc pod uwagę nieobecność kilkunastu naszych kolegów. To jest duch F1 i bardzo to doceniamy - dodał Seidl.