Horner: Nie spodziewaliśmy się wyjazdu samochodu bezpieczeństwa

Szef Red Bulla wyjaśnił decyzję o ściągnięciu Verstappena przed rozpoczęciem neutralizacji.
30.04.2321:09
Maciej Wróbel
1194wyświetlenia
Embed from Getty Images

Szef Red Bull Racing, Christian Horner, przyznał, że jego zespół nie spodziewał się, że incydent z udziałem Nycka de Vriesa doprowadzi do wyjazdu samochodu bezpieczeństwa przed zaplanowanym postojem Maksa Verstappena.

Max Verstappen został ściągnięty przez zespół na wymianę ogumienia tuż przed wyjazdem samochodu bezpieczeństwa. Jak się później okazało, moment zjazdu dwukrotnego mistrza świata do pit lane najprawdopodobniej kosztował go zwycięstwo w wyścigu, który ostatecznie padł łupem Sergio Pereza.

Pojawiły się wobec tego pytania, dlaczego Red Bull zdecydował się na ściągnięcie Verstappena w momencie, gdy na torze stał inny bolid - szczególnie, że wyścig rozgrywany był na ulicznym torze znanym z częstych wyjazdów samochodu bezpieczeństwa. Sam Verstappen już zdążył wezwać zespół do przeglądu decyzji o jego zjeździe do alei serwisowej.

Szef stajni z Milton Keynes, Christian Horner, utrzymuje, że nic nie wskazywało na to, że dyrekcja podejmie decyzję o wprowadzeniu pełnej neutralizacji. Zdecydowaliśmy się na ściągnięcie Maksa, ponieważ zaczynał trochę męczyć się z tyłem swojego samochodu, a Checo znajdował się oczywiście tuż za nim - powiedział Brytyjczyk. Z punktu widzenia strategii był to optymalny moment na odbycie wizyty w boksach.

Z tego, co udało nam się zobaczyć, samochód de Vriesa miał nadal wszystkie cztery koła. Nie uderzył w bariery, a silnik pracował. Wyglądało na to, że wrzuci bieg wsteczny i pojedzie dalej, więc w żadnym wypadku nie spodziewaliśmy się samochodu bezpieczeństwa.

Zwykle, gdy widzisz samochód na barierach, wyjeżdża samochód bezpieczeństwa, ale tutaj nic tego nie zapowiadało. Dopiero później, na powtórkach, można było dostrzec, że zawieszenie uległo poważnemu uszkodzeniu.

Horner ujawnił, że zespół rozważał przez chwilę ściągnięcie obu swoich kierowców, aby uniknąć ewentualnego podcięcia ze strony Charlesa Leclerca. Oczywiście mając pełny obraz sytuacji mogliśmy pojechać jeszcze jedno kółko i kontynuować. Ale po prostu nie wiedzieliśmy wtedy kiedy zjedzie Charles, który mógłby przeskoczyć naszą dwójkę.

Był taki moment, że rozmawialiśmy na temat podwójnego pit stopu. Ogólnie to była jedna z tych chwil, w których mogłeś mieć szczęście, albo i nie - zakończył szef RBR.