Zalecenie niezatrudniania Stepneya i Coughlana cofnięte
Mosley wypowiedział się też o dochodzeniu, kto stał za ujawnieniem seks-skandalu
06.02.0918:13
3428wyświetlenia
Wśród niezliczonej liczby spraw poruszonych w tym tygodniu przez Maxa Mosleya były także kwestia dotycząca zalecenia FIA o niezatrudnianiu dwóch inżynierów zaangażowanych w aferę szpiegowską w 2007 roku oraz dochodzenie w sprawie tego, kto stał za próbą odsunięcia Mosleya od władzy za pomocą seks-skandalu.
Pierwsza sprawa dotyczy Nigela Stepneya z Ferrari i Mike'a Coughlana z McLarena, którzy byli zamieszani w nielegalną wymianę poufnych informacji w 2007 roku. Po udowodnieniu niektórych z zarzutów (między innymi wymiany informacji drogą telefoniczną i sms-ową, czy posiadania przez Coughlana obszernej dokumentacji Ferrari), FIA wydała oficjalne zalecenie o niezatrudnianiu obu panów w motosporcie.
Zalecenie to miało obowiązywać do lipca 2009 roku, jednak z uwagi na niedawną prośbę adwokatów jednego z nich FIA zgodziła się na wcześniejsze usunięcie restrykcji nałożonych na Stepneya i Coughlana.
Pewnego dnia otrzymaliśmy list od prawników jednego z nich, w którym napisane było, że nie wolno im tego i tamtego, co wydaje się być trochę szalone z uwagi na obecne stosunki pomiędzy obydwoma zespołami. Odpowiedzieliśmy więc, że puścimy to już w niepamięć.- powiedział Mosley.
Ostatecznie byli oni tylko płotkami. Jeśli wyjdzie kiedyś na światło dzienne cała historia, to wtedy okaże się, że było dwóch małoznaczących graczy i inni ludzie, którzy już nie byli płotkami. Jednakże cała historia prawdopodobnie nigdzie nie wyjdzie na jaw.- dodał 68-letni Brytyjczyk, potwierdzając niejako przynajmniej częściowo słowa Stepneya, który twierdził, że nie odegrał w tym wszystkim znaczącej roli, zwłaszcza jeśli chodziło o przekazanie Coughlanowi 700-stronicowej dokumentacji Ferrari. Stepney pracuje obecnie w brytyjskiej firmie Ricardo Transmissions, specjalizującej się w układach przeniesienia napędu.
Tymczasem jeśli chodzi o dochodzenie w sprawie tego, kto stał za próbą odsunięcia Mosleya od władzy za pomocą seks-skandalu, to prezydent FIA stwierdził:
Tak, teraz wiemy już prawie na pewno, kto to był, ale nie zamierzam nic zrobić czy powiedzieć, kto to był, dopóki nie będę miał absolutnej pewności. To może zabrać trochę czasu. Nikt nie zrobił tego dla zabawy - chodziło o pozbycie się mnie (z FIA). Myślę, że teoria była taka, iż jeśli afera wyjdzie na światło dzienne, to podam się do dymisji. Tak myślała również gazeta News of the World - byli pewni, że odejdę i to wszystko. Mosley dodał, że wyjaśnienie całej sprawy może potrwać od dwóch do trzech lat i w przypadku udowodnienia winy nie wykluczył sankcji sportowych wobec osoby, która chciała go wrobić, co może sugerować, z jakiego kręgu jest prawdopodobny 'sprawca'.
Źródło: Autosport.com
KOMENTARZE