Wyścig obejrzałem, rymem opisałem: Australia 2010
"Od Bahrajnu na szczęście czas mi szybko minął i usłyszeć ryk silników dla ucha, znowu miło"
29.03.1011:46
8412wyświetlenia
Australia 28.03.2010
Od Bahrajnu na szczęście czas mi szybko minął
i usłyszeć ryk silników dla ucha, znowu miło,
w Melbourne w dużym parku choć małej wysepce
zapachniało paliwem - dobrze, że raz jeszcze.
Już w kwalifikacjach od emocji wrzało
od euforii po nerwowość - tak się układało.
Euforia u Red Bulla - „Cherubin” z zespołu
znów asy wyciągnął jak szuler zza stołu.
Ograł konkurentów jednym okrążeniem
więc „wyszli bez spodni” i z lekkim zdziwieniem.
Mistrz Mistrzów okazał nerwowość i żale,
że Mu inni kierowcy nie zjeżdżali wcale.
No bo jak to być może, kiedy Schumi jedzie
nikt czerwonych dywanów nie rozwija w przedzie,
Michał zrozum chłopie Oni Ci oddali
co dla Ciebie w zanadrzu tyle lat trzymali.
Po kwalifikacji - padok się nie zmienia
teraz do Red Bulla mają zastrzeżenia,
powód, zawieszenie - nielegalne mówią
więc „Dziadkowie” z FIA znowu się nie nudzą.
I przyszła niedziela a że wyścig rano,
od pobudki do startu krótko się czekało.
Deszczyk tor pomoczył, koła pozmieniali
bo o bezpieczeństwo kierowców zadbali.
No, myślę po cichu, to mi się spełniło
„procesji” nie będzie, aż na sercu miło,
ślisko, ktoś błąd zrobi coś się będzie działo
drugiego Bahrajnu oko, by nie wytrzymało.
Start, pierwszy zakręt i się zamieszało
a mój Kubek z dziewiątej pojechał se śmiało
minął „posprzeczanych” czwarte miejsce złapał
tych za dyfuzorem wodą spod kół chlapał.
Potem drugi przypadek, „samuraj szalony”
kosił wszystko co spotkał jakby był wkurzony.
Ale w tej edycji był to już raz trzeci
Sauber „F16” bez skrzydła - a leci.
Sebek grzał co siły, tym co w teamie dali
ale Mu niestety hamulce zabrali,
i na jednym z zakrętów choć mocno próbował
to nic nie mógł zrobić w żwirze zaparkował.
I zaczęło się wtedy cudowne ściganie
zmiany opon, ryzyko, na maxa jechanie
kto kogo, strategia czy zmieniać opony
taki WYŚCIG kocham czuję się spełniony.
Lewis zmienił i gonił, straty niwelował
do czasu aż Webber Go nie wyprostował,
ostudził Mu zapał w pogoni lidera.
Dzięki za to Marek, dzięki jak cholera.
No i Robcio na skutek szybkiego postoju
na drugim się znalazł i ruszył do boju.
A taktyką była sprytna defensywa
„obronić pozycję”, niech się reszta zrywa.
Pół godziny spaceru po swoim mieszkaniu
nie zapomnę Ci tego „Kubku stary draniu”.
Tętno 140 - choć ja nie jechałem
tylko okrążenia do mety raptem odliczałem.
Minęli tą linię, chodzenie skończone,
Jenson, Robert, Filip podium ustalone.
Jak to miło oczom i w głowie się pali
gdy „biało-czerwoną” do góry wciągali.
Czas się uspokoić, ciało siły zbiera
bo za tydzień znowu „ścigana” niedziela
do tego to Święta trzeba coś uradzić
by wyścig obejrzeć, Swoich nie urazić.
Ale tą niedzielę trzeba podsumować,
co było w Bahrajnie gdzieś głęboko schować,
tu ścigania, emocji było bardzo wiele
i takich wyścigów pragnę co niedzielę.
P.S.
Zobaczymy czy „Dziadki” cokolwiek uradzą
czy chłopcom Hornera coś zrobić nakażą?
Czyli jaki finał sporu zawieszenia
i czy dla Red Bulla wynik ten coś zmienia?
KOMENTARZE