Mosley ostro krytykuje decyzję FIA w sprawie Bahrajnu

"Zgadzając się na organizację tam wyścigu, Formuła 1 staje się współwinnym tego, co się stało".
05.06.1109:58
Nataniel Piórkowski
1748wyświetlenia

Max Mosley, który w przeszłości pełnił funkcję szefa FIA uważa, że decyzja o przywrócenia Grand Prix Bahrajnu do kalendarza Formuły 1 na sezon 2011 może drogo kosztować ten sport, chyba że zostanie anulowana.

Światowa Rada Sportów Motorowych przy FIA wyraziła w piątek zgodę na powrót do kalendarza toru Sakhir, na którym pierwotnie miał się rozpoczynać trwający już sezon. W wyniku tej decyzji GP Bahrajnu zajęło miejsce GP Indii czyli termin 30 października, a pierwszy wyścig F1 na hinduskiej ziemi zostanie rozegrany dopiero 11 grudnia, jako finał sezonu.

W swojej kolumnie w gazecie Daily Telegraph Mosley przyznał, iż przyjmuje fakt, że globalny sport musi również odwiedzać kraje, których działania na różnych podłożach pociągają dezaprobatę innych narodów: Istnieje kilka takich powodów. Po pierwsze - stosowanie najważniejszych standardów praw człowieka. Musiałbyś wtedy wykluczyć bardzo dużą ilość krajów z międzynarodowego sportu, w tym co najmniej jednego z bliskich sojuszników Wielkiej Brytanii.

Po drugie, jeśli natrafilibyśmy na cokolwiek poniżej tych oczekiwanych standardów, to w obliczu tego toczyłyby się niekończące dyskusje na temat tego, gdzie powinna przebiegać ich granica. Po trzecie, funkcją organów sportowych nie jest narzucanie rządom tego, co mają zrobić, a czego nie. Polityka powinna być pozostawiona dla polityków. Zarządzający sportami zostali wybrani, aby prowadzić sporty. Każdy, kto chciałby zostać politykiem, powinien kandydować w wyborach politycznych, a nie sportowych.


Były szef FIA uważa jednak, że organizacja wyścigu F1 w Bahrajnie może posłużyć jako jedna z machin zakamuflowania rzeczywistej sytuacji kraju. Zaiste granica powinna być wyznaczona, kiedy impreza sportowa nie służy jedynie rozrywce w krajach, które są mniej niż doskonałe, ale jest również używana przez system władzy do ukrycia swoich działań. Jeśli sport akceptuje tę właśnie rolę, to staje się narzędziem władzy. Jeśli Formuła 1 pozwala się w ten sposób wykorzystywać Bahrajnowi, to będzie winna reżimowi tak samo, jakby wyszła i brutalnie zaatakowała nieuzbrojonych demonstrantów - kontynuuje Mosley.

Po przeprowadzeniu tych straszliwych czynów, rząd Bahrajnu chce oczyścić swój wizerunek. To jest powód, dla którego wkracza tam grand prix. Goszcząc wyścig, Bahrajn chce pokazać światu, że problemy były tylko małe, że po przejściowych trudnościach wszystko wraca teraz do normy. Zgadzając się na organizację tam wyścigu, Formuła 1 staje się współwinnym tego, co się stało. Staje się jednym z instrumentów represji Bahrajnu. Decyzja o organizacji tam wyścigu jest błędem, który nie zostanie zapomniany, a jeśli nie ulegnie zmianie, to ostatecznie będzie on dużo kosztował Formułę 1 - zakończył Brytyjczyk.

Mosley był szefem Międzynarodowej Federacji Samochodowej od roku 1993 do 2009, gdy zdecydował się nie korzystać z możliwości reelekcji na piątą kadencję i został zastąpiony przez byłego szefa stajni Ferrari - Jeana Todta.

Źródło: autosport.com

KOMENTARZE

8
patgaw
05.06.2011 09:21
Czasami dobrze jest posluchac osoby ktora odeszla juz z biznesu i powie co nieco wiecej, bo jej juz nie zalezy.
Zomo
05.06.2011 11:28
@"Juz nie wspominam o jego kapitalnych pomyslach w stylu "zespol F1 za 20 milionow". Haha" Dotknales istoty problemu - F1 to maszynka do zarabiania pieniedzy, droga rozrywka dla mas. To nie oparty na idealach sport tylko 100% komercja. Dlatego mozna sie bylo od samego poczatku spodziewac ze zawita do Bahrajnu.
Jacobss
05.06.2011 11:15
Chyba zaraz padne ze smiechu. Od kiedy to jemu zalezy na wizerunku F1? Za jego kadencji robil wszystko, aby ten wizerunek popsuc. Jemu mozna "podziekowac" za konszachty z Ferrari, ktore dopiero pare lat temu wyplynely, osobista zemste na Ronnie Dennisie i jego ostro przesadzony ped do bezpieczenstwa w latach 1997-2009, ktory spowodowal przegiecie paly w druga strone. Juz nie wspominam o jego kapitalnych pomyslach w stylu "zespol F1 za 20 milionow". Haha? Jedyne za co mu moge naprawde podziekowac, to ulepszenie bezpieczenstwa w F1 krotko po smierci Senny. Wszystko co robil potem bylo po prostu ponizej poziomu. Wiadomo, ze dzisiaj ta gadka jest oczywiscie pod publiczke. Ale niech wie, ze win tym nie odkupi.
Shaitan
05.06.2011 09:22
Bez względu na motywy jakimi się Max kierował wypowiadając te słowa, to podpisuję się pod nimi.
akkim
05.06.2011 09:12
Nie sądzę, że to do krytyki odpowiednia "Fish'a", ja jego mundurek pamiętam do dzisiaj.
jpslotus72
05.06.2011 09:08
Być może Mosley też (po części) uprawia w ten sposób jakąś swoją "politykę" - ale to nie znaczy, że w jego słowach nie ma racji. Może zbytnio skoncentrował się na tej prawdziwej polityce (reżim i jego represje) - do odwołania tego wyścigu wystarcza brak bezpieczeństwa przy jego organizacji - a tego bezpieczeństwa, przy obecnych nastrojach w Bahrajnie, naprawdę żadne władze nie mogą zagwarantować. Do tego dochodzi sprzeciw zespołów, konieczność zmiany kalendarza itd. (wymieniałem już te argumenty w poprzednich komentarzach). Nie wnikając więc w (możliwe) "prywatne motywy" Mosleya i nie ograniczając się do podanej przez niego argumentacji, zgadzam się w pełni z konkluzją jego wypowiedzi - FIA popełniła bardzo poważny błąd, wydając mimo wszystko decyzję o przeprowadzeniu tego wyścigu w tym sezonie.
fitipaldi666
05.06.2011 08:48
Kurde dobrze gada ale i tak nikt go nie posłucha . Ale jestem pewien że jak dojdzie do wyścigu to będzie przynajmniej kilka "incydentów " jakiś transparent lub inne napisy ze strony kibiców .
Adam1970
05.06.2011 08:06
Wracaj Max.