Hamilton wygrywa szalony wyścig o GP Singapuru
Anglik wykorzystał dramaty z pierwszego okrążenia, gdy odpadli obaj kierowcy Ferrari
17.09.1716:33
6186wyświetlenia
To miała być runda, w której Ferrari zbuduje przewagę, pozwalającą im kontrolować dalszą część sezonu. Wczorajsza czasówka ułożyła się perfekcyjnie dla Vettela i to Hamilton musiał błagać o cud. Prośby Anglika spełniły się dość wcześnie, gdyż już po kilku zakrętach sytuacja wyglądała dziś zgoła inaczej.
Klęska Ferrari na pierwszym okrążeniu
Start wyścigu często przynosi znaczne przetasowanie w stawce. Jednak to, co wydarzyło się dziś w Singapurze z pewnością przejdzie do kategorii legend i kluczowych punktów całego sezonu 2017. Jeszcze przed startem pikanterii wszystkiemu dodał deszcz, a dyrekcja wyścigu postanowiła puścić kierowców ze startu zatrzymanego, czego tak bardzo pragnęli kibice. Świetnie ruszył Kimi Raikkonen, który wszedł na wewnętrzną Maxa Verstappena i w tym momencie rozpoczęło się tragiczne domino.
Bolidem Verstappena nieco zarzuciło, przez co Red Bull uderzył w Raikkonena, ten stracił panowanie nad samochodem ze względu na uszkodzenia i w pierwszym zakręcie zgarnął ze sobą zarówno Verstappena, jak również wpadł w samochód Fernando Alonso, który swoim McLarenem właśnie wychodził na trzecią pozycję. W międzyczasie oberwał również Vettel, co pogrzebało jego szanse chwilę później, gdyż zniszczenia doprowadziły do obrotu samochodu Niemca.
Ledwo kilkanaście sekund sprawiło, iż w wyścigu nie mieliśmy obu kierowców Ferrari, a na pierwsze miejsce wyszedł nie kto inny jak Lewis Hamilton. Zespół od razu powiadomił go, iż w tym wyścigu chodzi już jedynie o dojechanie do mety. Tak też rozpoczęła się podróż Anglika, która bardzo mocno zbliżyła go do tytułu mistrzowskiego.
Pierwsza neutralizacja
Na torze oczywiście pojawił się samochód bezpieczeństwa. Przyszedł czas na uspokojenie emocji i niespodziewanie na trzecim miejscu mieliśmy Hulkenberga, przed Bottasem. Neutralizacja zakończyła się po czwartym okrążeniu i Bottasa od razu wyprzedził Jolyon Palmer. Kierowcy starali się wykorzystać deszczowe warunki i walczyli w całej stawce. Nieco zbyt ambitnie do tego zadania podszedł Daniił Kwiat, który po wyprzedzeniu Magnussena zapomniał o hamowaniu i wbił się w barierę, co spowodowało kolejny wyjazd samochodu bezpieczeństwa.
W tym momencie Ricciardo zjechał po świeże przejściówki, jak również kilku kolejny zawodników. Nie był z tego zadowolony Hamilton, choć po kilkunastu kolejnych okrążeniach przyznał, że jego opony dalej spisują się dobrze. Po wznowieniu zawodów mieliśmy nieco spokojniejszy okres, gdzie walka nieco złagodniała i wszyscy czekali aż warunki pozwolą na założenie slicków. Pierwszym odważnym był Magnussen, który dokonał takiego ruchu na 25 okrążeniu.
Przejście na slicki
Na kolejnych kółkach w jego ślady poszła reszta stawki, a ostatni był Hamilton, który dokonał tego na 30. okrążeniu. W tym momencie Bottas już wskoczył na trzecie miejsce, nieco stracił Hulkenberg. Na 38 okrążeniu panowanie nad samochodem w dość amatorskim stylu stracił Ericsson, który stanął w newralgicznym miejscu, powodując kolejną neutralizację.
W tym czasie wspomniany Hulknberg zjechał po świeże opony, jednak w jego samochodzie rozpoczęły się problemy techniczne. Niemiec wyjechał na tor, ale nie na długo, gdyż po krótkiej walce o ostatnie punktowane pozycje musiał zjechać ponownie do garażu, gdzie zakończył rywalizację. Podobnego pecha doznał Magnussen, u którego doszło do awarii MGU-K.
Spokojny koniec
Wyścig nie zakończył się w zaplanowanych 61 kółkach, gdyż zabrakło na to regulaminowych dwóch godzin. Hamilton spokojnie dojechał do mety, za nim Ricciardo i Bottas. Taki wynik kompletnie zmienia sytuację w mistrzostwach i stawia Mercedesa w roli murowanego faworyta do zwycięstwa. Ferrari będzie długo lizało rany po dzisiejszej klęsce. Jednak co przyniesie nam reszta sezonu? Zapraszamy do wspólnego śledzenia zmagań najszybszy kierowców na świecie!
Pogoda na koniec sesji:
Temperatura toru: 31°C
Temperatura powietrza: 28°C
Prędkość wiatru: 1,0 m/s
Wilgotność powietrza: 71%
Sucho
KOMENTARZE