Sebastien Ogier na czele po pierwszym dniu Rajdu Australii
Francuz znalazł się na czele dzięki doskonałemu przejazdowi ostatniego odcinka specjalnego.
12.09.1412:03
1522wyświetlenia
Sebastien Ogier prowadzi w klasyfikacji generalnej Rajdu Australii po zakończeniu pierwszego dnia zmagań. Francuz wyprzedza dwóch zespołowych kolegów z ekipy Volkswagena: Jari-Matti Latvalę oraz Andreasa Mikkelsena.
Kluczowe dla losów tabeli okazały się dwa ostatnie odcinki specjalne: półtorakilometrowe próby zlokalizowane w bezpośrednim sąsiedztwie Coffs Harbour. Dotychczasowy lider - Kris Meeke stracił prowadzenie już po pierwszym z nich.
Na ostatnim piątkowym przejeździe walka o prowadzenie rozegrała się pomiędzy Ogierem a Latvalą. Ostatecznie górą wyszedł z niej ten pierwszy, kończąc dzień z przewagą czterech dziesiętnych sekundy nad Finem. Trzecie miejsce zajmuje Andreas Mikkelsen, tracący do lidera trzy i pół sekundy.
Poszło nam bardzo dobrze. Jestem zadowolony z mojej jazdy. Uniknąłem większych błędów i nie podejmowałem przesadnego ryzyka. Czuję że mogłem uzyskać taki czas przejazdu już w ubiegłym roku, ale tylko jeśli jechałbym na limicie- przyznał Norweg po przekroczeniu linii mety.
Kris Meeke spadł na czwarte miejsce i plasuje się 4,1s za Ogierem. Kolejne cztery sekundy traci do lidera Mikko Hirvonen, który czuł niedosyt po wieczornych próbach:
Ogólnie jest w porządku, ale wolałbym wyprzedzić tutaj Mikkelsena. Z drugiej trony nie mamy zbyt dużej straty czasowej, więc nie jest źle.
Drugą połowę czołowej dziesiątki otwiera Hayden Paddon. Strata Nowozelandczyka do ścisłej czołówki wynosi już ponad 45 sekund. Mads Ostberg piastuje siódmą pozycję, wyprzedzając o około siedem sekund Roberta Kubicę. Krakowianin ma za sobą udany i pozbawiony większych problemów dzień, chociaż narzekał na nieprawidłowo ustawioną kierownicę i zaliczył niegroźny obrót na pierwszym odcinku specjalnym. Polska załoga wypracowała solidną, 33-sekundową przewagę nad Elfynem Evansem, także broniącym barw M-Sport. Czołową dziesiątkę zamyka piątkowy pechowiec - Thierry Neuville.
KOMENTARZE