Schumacher nie widzi nadziei na poprawę relacji z Mazepinem
Z kolei Steiner nie chce obarczać żadnego z kierowców winą za incydent z początku wyścigu.
05.09.2119:47
3012wyświetlenia
Mick Schumacher przyznaje, że po kolejnym niebezpiecznym incydencie z udziałem Nikity Mazepina, nie dostrzega większych szans na unormowanie relacji z zespołowym kolegą.
Po nieporozumieniu w sprawie pozycji na torze podczas kwalifikacji, w niedzielę pomiędzy duetem Haasa doszło do kolejnego spięcia.
Gdy Schumacher próbował wyprzedzić Rosjanina na głównej prostej, ten zaczął zjeżdżać w prawą stronę. Syn siedmiokrotnego mistrza świata musiał odpuścić, jednak później w wyniku kontaktu z Mazepinem uszkodził przednie skrzydło co zmusiło go do przyspieszenia pierwszego zjazdu do boksów.
Po zakończeniu rywalizacji Schumacher przyznał, że jest był bardzo zły z uwagi na manewr Mazepina, ale zdecydował się nie wyrażać swych przemyśleń za pośrednictwem radia zespołowego.
Szkoda. Ostatecznie zrujnował mój wyścig, ponieważ przednie skrzydło zostało uszkodzone i musieliśmy zameldować się na pit stopie. Później ze względu na wszystkie niebieskie flagi tak naprawdę nie mogliśmy się już ścigać.
W wywiadzie udzielonym telewizji Sky Niemiec został zapytany o to, czy duet jest jeszcze w stanie uratować swoje relacje poprzez szczerą rozmowę. W odpowiedzi stwierdził:
Nie sądzę. Wygląda na to, że w jego głowie tkwi jedna myśl - za wszelką cenę chce być przede mną.
W porządku. Nie mam nic przeciwko temu. Ale gdy dochodzimy do punktu, gdy bardzo agresywnie bronimy się przed kolegą z zespołu, w dodatku gdy nie mamy nic do zyskania, to może nie jest to odpowiednie podejście.
Ze względu na brak prac rozwojowych nad tegorocznym bolidem Haasa, Schumacher i Mazepin prowadzą wyłącznie wewnętrzną walkę i nie są w stanie zagrozić pozostałym kierowcom.
To w żaden sposób nie usprawiedliwia tego, że ktoś spycha mnie na ścianę i w zasadzie zmusza do zjazdu do alei serwisowej. To nie jest właściwa droga. Będziemy musieli porozmawiać o tym z zespołem.
Szefujący pracom Haasa Steiner zakomunikował, że żaden z kierowców nie ponosi winy za to, co się stało i przyznał, że rozmawiał już z Mazepinem i Schumacherem na temat wydarzeń z początku wyścigu.
Musimy nad tym popracować, musimy być konstruktywni. Po odprawie z inżynierami mieliśmy spotkanie, ale nie doszliśmy do żadnych wniosków. Plan zakłada, aby spotkać się przed Monzą i ustalić, w jaki sposób możemy uniknąć w przyszłości tego typu sytuacji. One nikomu nie pomagają. Próbowałem to wyjaśnić. Popracujemy nad tym. Będziemy pracować, dopóki się z tym nie uporamy.
Dopytywany o to, czy zgadza się ze stanowiskiem Schumachera, iż jazda Mazepina była niebezpieczna, Steiner powiedział:
Myślę, że zawsze można powiedzieć, że coś było niebezpieczne. Prawda jest taka, że można uniknąć niebezpieczeństwa. Szczerze mówiąc nie uważam, aby był to brzydki manewr. Przyglądałem się temu scenariuszowi i mogę tylko powiedzieć, że do tanga trzeba dwojga.