Leclerc: Zapłaciłem wysoką cenę za bycie zbyt zachłannym

Kierowca Ferrari przyznaje, że nie może sobie pozwolić na kolejne błędy.
24.04.2217:56
Nataniel Piórkowski
2150wyświetlenia
Embed from Getty Images

Charles Leclerc przyznał, że zapłacił wysoką cenę za bycie zbyt zachłannym w walce o drugą pozycję w niedzielnym wyścigu Formuły 1 na Imoli.

Leclerc był na dobrej drodze, aby dowieźć do mety trzecią lokatę, za duetem Red Bulla. Pod koniec rywalizacji Monakijczyk podjął jednak próbę doścignięcia i zaatakowania Sergio Pereza.

Na 53. okrążeniu kierowca Ferrari najechał zbyt głęboko na krawężnik w Variante Alta, stracił panowanie nad bolidem i po uderzeniu w bariery uszkodził przednie skrzydło.

Po nieplanowanym pit stopie Leclerc spadł na dziewiąte miejsce. Dzięki świeżym oponom udało mu się wyprzedzić trzech rywali, awansując na szóstą pozycję.

W rozmowie z telewizją Sky Leclerc podkreślił, że zapłacił cenę za kosztowny błąd i bycie zbyt zachłannym.

Wielka szkoda. Wszystko co zdarzyło się przed obróceniem bolidu, to detale. Tak wygląda ściganie. Ten piruet nie powinien był się jednak wydarzyć.

Trzecie miejsce było naszym maksimum. Nie mieliśmy tempa, aby powalczyć o coś więcej.

Byłem zbyt zachłanny, zapłaciłem za to cenę i straciłem siedem punktów, które mógłbym zdobyć, gdybym dojechał do mety na trzeciej pozycji. Wielka szkoda. Może okazać się, że pod koniec sezonu właśnie te siedem punktów będzie na wagę złota. Coś takiego nie może się powtórzyć.

Leclerc nadal pewnie prowadzi w klasyfikacji generalnej, jednak przyznaje, że jest zaniepokojony formą, jaką Red Bull zaprezentował we Włoszech.

Mieliśmy przewagę w Bahrajnie i Australii, ale oni byli szybsi tutaj i w Dżuddzie. Tak, jesteśmy bardzo blisko i sądzę, że sytuacja taka utrzyma się przez resztę sezonu.

Właśnie dlatego każdy mały błąd... W zasadzie to duży błąd, ale jego rzeczywiste konsekwencje mogły być znacznie większe. Dzisiaj straciliśmy tylko siedem punktów, ale następnym razem poniesiemy większą cenę. Muszę się pilnować.

Tylko czas pokaże, jak duży jest progres Red Bulla. Na pewno jednak zdają się być bardziej konkurencyjni, niż na początku sezonu. Ich forma przypomina tę z Dżuddy.