Wyścig obejrzałem, rymem opisałem: Indie 2011
Kolejna premiera i wyścig kolejny, ale nie kierowców, facetów od kielni...
31.10.1121:12
9241wyświetlenia
Indie 30.10.2011
Kolejna premiera i wyścig kolejny,
ale nie kierowców, facetów od kielni,
budują całą dobę, by termin zachować,
a Berniego o efekt ciągle boli głowa.
Jak powiedział ich ścigant w niedawnym wywiadzie,
pozostało trochę rzeźby, rzeźby w krajobrazie,
by nie być złośliwym, choć wielka podnieta,
tor zbudowali przy okazji stadionu krykieta.
Tu się ceni hokej zielony i wspomniany krykiet,
co nie łechta Ecclestone'a, jego wielkiej psyche,
tylko zera po przecinku, im więcej tym lepiej,
kto, jak kto, ale ten gość to biedy nie klepie.
Tak się już obudował produktami Tilke,
że wybór dla niego trwa sekundę, chwilkę,
„Wy nie macie kasy, zrobię GP w Stanach,
jak znów kryzys wróci, zbuduję w „Bananach”.
No i kto mu podskoczy w temacie opłaty,
powinni się zebrać i włoić mu baty,
bo tak to ma wybór - zatem główny atut,
tor, co płaci wpisze a goni żebraków.
Lada dzień ma urodziny, trochę jestem ciekaw,
czy Mu Sebek wręczy coś, czym da się jechać,
lecz tym razem zamiast puszek z ich teamowym hitem,
radziłbym naczynia zalać geriavitem.
Zobaczymy jak wypali ten projekt indyjski,
rok temu w Korei były już przebłyski,
że błędem oddawać obiekt na gorąco,
kierowcy u „panienek” a widz na stojąco.
Tor zagadka zatem, dosłownie dla wszystkich,
organizatorów, kierowców, przyjezdnych i bliskich,
trudno coś przewidzieć, piątek coś nam wskaże,
czy za wcześnie Indie na Dziadka zegarze.
Zaczęli się zjeżdżać - teamy, zawodnicy,
a witani papierami z Urzędu, ulicy,
i mówią, że coś nie tak, czują się niechciani,
gdyby do nas, hmmm… usłani byliby kwiatami.
Dojechać byłby kłopot, zamęt w GPS-sie,
kraj nad Wisłą w budowie a ona wciąż w lesie,
sześćdziesiąt sześć lat po wojnie, nie ma gdzie się ścigać,
a Ci, co przegrali wyboru festiwal.
Ale nie jesteśmy kąskiem dla Berniego,
mało „papieru” i farby drukarskiej do niego,
mimo dumy, można poczuć się człekiem dość małym,
proszę, takie Indie radę sobie dały.
Pewnie mimo niedociągnięć, bo pierwsza odsłona,
w przyszłym roku i usterki uda się pokonać,
ale już COŚ mają, a my ? Chłam ligowy,
i najdroższy w Europie Stadion Narodowy.
Pierwsze moje wrażenie - ten tor jest ciekawy,
dużo stref, lecz do tego często mam uwagi,
wąska aleja a przecież i tam też się biją,
Narain już pokazał i numer wywinął.
Obiekt nowy, więc nie było czasu na czekanie,
i zaczęli pierwszą czynność, czyli gumowanie,
a nie pomógł swym kolegom Alonso z Ferrari,
chciał pojeździć, lecz niestety „czerwony” nawalił.
Między 5-tką a 7-ką dość często kłopoty,
na tej sekcji widać było mieli moc roboty,
i nie ustrzegł się wypadku Alguersuari,
nie utrzymał i niestety tyłem w bandę wali.
Uczą się limitów pilnie, to widać jak zawsze,
do maksimum wyżyłować, kalkulować szanse,
dla Każdego coś nowego, nawet osobiście,
Lewis, po rozstaniu dał wyraz graficznie.
Red Bull mocny i też Macki, powtórka z Korei,
ale wszystko wciąż otwarte do samej niedzieli,
Lewis, Sebek a Mark trzeci, zespół Go pobudził,
zrobią wszysT-k-O, by zakończył w finale na drugim.
Lecz Hamilton czas poprawił w czasie żółtej flagi,
a fakt ten nie umknął sędziowskiej uwagi
za to samo z Perezem otrzymali karę,
o trzy miejsca są do tyłu z osiągniętych qualem.
Dołączą do Pietrowa za taran Michała,
nim się wyścig zaczął już mamy trzech w karach.
Druga sesja mniej mglista, pracują zawzięcie,
a chłopcy z Bahrajnu mają wciąż zajęcie.
Maldonado, d'Ambrosio potem w strefie Witas,
chcą się szybko nauczyć, wyćwiczyć w nawykach,
zapamiętać ile można, gdzie cisnąć, gdzie zwolnić,
zatem do przesady w treningu są skłonni.
A'la „alkoholik” skrzydło, roztrzęsione strasznie,
próbują z Ferrari, lecz w drganiach wygaśnie
jak się znajdzie protest, że nazbyt „ruchliwe”,
jak i tu ukarzą raczej się nie zdziwię.
Tym bardziej, że wyniki mają niebywałe,
pierwszy Filip, trzeci Fredek, miedzy nimi „Palec”,
co prawda się ociepliło i jest gumy więcej,
mieli już odpuścić w tym sezonie lejce.
Lotus swą decyzją, by „spuścić” Karuna,
zrobił raczej słusznie, bo kiepsko ta duma
swojego tatusia wypadła nam z rana,
i czasy z popołudnia dają porównania.
Renault na kolanach, Pietrowa znów za Senną,
ta pierwsza jaskółka dziś w skutkach brzemienną,
chwaliliśmy, pieściliśmy a co dzisiaj - pupa,
błąd za błędem, tempo słabe i rzadki jak zupa.
Zobaczymy, co w sobotę, a nie są jedyni,
bo w Sauberze już halloween - jeździli jak w dyni,
Virgin chyba w tym sezonie nieporozumieniem,
miałbym prośbę, by skończyli już swoje istnienie.
Jest sobota, ranny trening sprawę nam rozświetlił,
trzy zespoły wciąż drą koty, lecz Red Bull najlepszy,
w stawce nadal McLareny i Ferrari walczy,
choć po słowach Ferdynanda, sądziłem - wystarczy.
Lewis dostał mocne wsparcie w dziedzinie rozrywki,
bo już chodził taki smutny, pora na posiłki,
więc ściągnęli Atkinsona, aby go rozchmurzył,
była pseudo piosenkarka - to już problem duży.
Renia nadal zwiedza wszystko, co wokoło toru,
czy zbierają jakieś dane dla swego zespołu,
czy też Herman dał zadanie - sprawdzajcie pobocze,
wykorzystam te opinie w następnej robocie.
Ludzi nadal jakoś mało, chociaż wyścig pierwszy,
może w qualu i w niedzielę sprawa się polepszy,
pusty nawet super sektor, ten parasolowy,
taki piknik można zrobić !!! Gdzie Wy macie głowy ?
Sprawa skrzydła z Maranello nadal bez protestu,
tylko trochę nam Pan Andrzej zadaje kompleksu,
bo widzimy jak się trzęsie - myślimy - wbrew prawa,
ale teamy oraz FIA - skrzydło nie obawa.
Zakończyli tę godzinkę trochę jak w Korei,
kiedy w qualu cztery miejsca ten sam skład podzielił,
Sebek, Jenson, Mark i Lewis na pozycji czwartej,
biorąc karę pod uwagę, jest siódmego warte.
Zatem w sesji o startowe musi spiąć muskuły,
na tym torze, który brudny tak jak mało który,
już pisałem, taki wyścig bez próby, na żywioł,
to jest trochę jak loteria, gdzieś tam, w czymś uchybią.
Pierwsza część kwalifikacji dla niektórych nerwy,
Schumi, Button walczą z czasem próbują bez przerwy,
już niewiele brakowało, by Michał się skończył,
Narain przyjął postawę jako blokujący.
Ukarano go przykładnie - pięć niżej zagości,
to już piąty, który poczuł miecz sprawiedliwości,
Glock awaria, więc zajmuje zaszczytne ostatnie,
osiem z tyłu miejsc cudownych, no sami Popatrzcie.
W drugiej Michał out zaliczył i skończył zabawę,
bo „trzepało” mu dość mocno, jego tylne prawe,
to, co Renia ma powiedzieć - mistrzowie pobocza,
Australia i Malezja, dziś bajka urocza.
Siedział Lopez zasmucony, gdzieś przed siebie patrzy,
kogo Gerard tam wyglądasz ? Zespół szedł Ci na psy,
Toro Rosso pstryk i wchodzi do pierwszej dziesiątki,
rozstawili was po kątach jak na planszy pionki.
Dla miejscowych Sutil będzie dzisiaj bohaterem,
ósme sobie wypracował na starcie w niedzielę,
Nico siódmy, zaspokoił dumę Pana Rossa,
raz kolejny ograł Mistrza i przytarł mu nosa.
A sześć pierwszych na sam finał - między trzy zespoły,
Red Bull, Macki oraz Ferki, w tym jeden wesoły,
bo się Filip tak rozbrykał, urwał bolid z prawej,
ucałował przodem bandę, było po zabawie.
Kto mógł wygrać? Pewnie wszyscy, lecz jak zwykle Seba,
mam Szacunek dla chłopaka, wciąż robi, co trzeba,
nie rozkraczył się na tronie i nie zbija bąków,
ale ciągle jedzie swoje, tak jak od początku.
Drugi czas zaliczył Lewis, choć ma start z piątego,
trzeci Marek a wiadomo to szansa dla niego,
jak chcesz walczyć wciąż o vice, to wyśpij się mocno,
bo masz starty coś nie halo a zaraz Alonso.
Piąty Jenson, bo dziś chyba nie szło wszystko spoko,
a liczyłem pierwszą trójkę, że będzie wysoko,
coś wibrował, tak narzekał, a to obraz zmienia,
skumał dowcip od „Fasoli” w czasie okrążenia ?
Szósty Filip „roztrzęsiony”, choć ja nie dam głowy,
że to samo skrzydło mieli, z sesji treningowych,
cóż niedziela pozostaje, jeszcze trzy odsłony
i ze smutkiem zawiadamiam, że sezon skończony.
Wyścig zakończony - Vettel, Button i Alonso,
cóż, te DRS-y widowiskiem rządzą,
był płacz - brak wyprzedzeń, powód do kłopotów,
no to dzisiaj mamy, mamy do wymiotów.
Jestem zniesmaczony tą fikcją ścigania,
Indie mimo prognoz, według mego zdania
okazały się słabe, niżej od przeciętnej,
duża chmura a włosy są lekko zmoknięte.
Trochę start, zamieszanie, zmian kilku pozycji,
ten wyścig się odbył jako jeden z licznych,
było kilka awarii, „manewry” z tym skrzydłem,
i praca mechaników - tych, co poza kiblem.
Toro Rosso coraz lepiej, Mistrz za qual się odkuł,
Sutil dwa punkciki, więc ucieszył ziomków,
Renia dziś padaczka, bez zęba, bez wizji,
Perez wyżej, pamiętajcie - psy ostatnich gryzły.
Button plus bezsprzecznie, ALO, konsekwencja,
Sebek sam dla siebie znowu wykuł cielca,
wyścig bez napięcia jak stawkę ułożył,
poza jedna parą, co do starć są skorzy.
Massa oraz Lewis, „elektryczna” para,
iskry i pioruny wokoło wyzwala,
sędziowie rozstrzygnęli czyja to jest wina,
moim zdaniem zła decyzja, ten werdykt to kpina.
Uważam, że to bardziej był odruch człowieczy,
świat na łeb mu zwalił, chyba nikt nie przeczy,
lecz taką praktykę uważam za błędną,
te metody wychowawcze muszą kiedyś legnąć.
Myślę, że ta wściekłość Massy, kiedy szedł wraz z bratem,
to nie skutek był awarii, ale kary raczej,
o co strach mam ? Mam obawy, obawy odwetu,
tylko PROSZĘ nie na torze, PROSZĘ tylko nie tu.
P.S.
Październik odcisnął swój „X” na ścigaczach,
Wheldon, Simoncelli to ogromna strata,
33 i 24 lata, to wiek by umierać?
Skosiłeś tym iksem, skosiłeś, cholera.
Zaraz wracam do tekstu o śmierci Maraza,
śmierć jak złodziej przychodzi, tak się również zdarza,
jedna myśl mi wtedy przychodzi do głowy,
„Żyj chłopie uczciwie abyś był gotowy”.
Wspomniałem Go, bo „gadaliśmy” kiedyś o motorach,
wtedy, gdy Michael ścigał po tych torach,
i na koniec „dyskusji” wspólny zapadł wniosek:
„To nie jest dla niego, nie jest ani trochę.”
Jak się z tym odniosę do lutego - ciarki,
dużo brakowało, by nie przebrać miarki?
Zupełnie niewiele i pioruńsko smutno,
ale już porzucam tę wizję okrutną.
Piszą dzisiaj - lepiej, pracuje nad formą,
nie od dziś wiadomo, że jest bestią zdolną,
do tego upartą, jak już cel namierzy
to dąży do niego, sam narzuca reżim.
Zatem krótko pisząc, robi to, co trzeba,
a my wciąż „normalni” głos piekła i nieba,
najpierw, że nie wróci, dziś - wróci bez formy,
a nawet jak wsiądzie - to nie Bóg, choć zdolny.
Jasna strona mocy - nie ma wątpliwości,
wróci z tarczą i na podium jeszcze nam zagości,
czyli tak jak w życiu - spór, spory o wszystko,
raz sportową twarz miewa a raz polityczną.
TU - emocje - Lotus pisze, sztormy i „bałwany”,
ja to nazwę sondażem, których wiele znamy,
co zostało od lutego w nas po tym zdarzeniu,
z tego zrywu tożsamości i współczucia Jemu.
Ano widać niezbyt wiele - raczej - niezbyt wielu,
gdzieś powalił się mur wsparcia, z czasem zniknął z celu,
część wybrała opcję „Czekam”, co jest zrozumiałe,
bo niewiele informacji, nie dziwię się wcale.
Inni, tak jak mój brat Andrzej, wręcz się pogniewali,
bo jeździli na wyścigi żądni Robcia chwały,
a On „śmiał” się rozbić przed startem sezonu,
więc Mu trzeba nawtykać, bo jak nie to, Komu?
Jest i część Tych zwiedzionych milczeniem Roberta,
mógłby się pokazać, przecież mediów sterta,
Jeden z Wielu TU to wyznał, Wystawił rachunek,
miał odwagę o tym pisać i za to Szacunek.
Mocna wciąż jest jedna grupa, zamknąć ust się nie da,
którzy stoją przy Robercie, gdy sukces i bieda,
tylko przykre, że z tej wiary muszą się tłumaczyć,
udowadniać wszem wobec, że nie są garbaci.
Kolejna premiera i wyścig kolejny,
ale nie kierowców, facetów od kielni,
budują całą dobę, by termin zachować,
a Berniego o efekt ciągle boli głowa.
Jak powiedział ich ścigant w niedawnym wywiadzie,
pozostało trochę rzeźby, rzeźby w krajobrazie,
by nie być złośliwym, choć wielka podnieta,
tor zbudowali przy okazji stadionu krykieta.
Tu się ceni hokej zielony i wspomniany krykiet,
co nie łechta Ecclestone'a, jego wielkiej psyche,
tylko zera po przecinku, im więcej tym lepiej,
kto, jak kto, ale ten gość to biedy nie klepie.
Tak się już obudował produktami Tilke,
że wybór dla niego trwa sekundę, chwilkę,
„Wy nie macie kasy, zrobię GP w Stanach,
jak znów kryzys wróci, zbuduję w „Bananach”.
No i kto mu podskoczy w temacie opłaty,
powinni się zebrać i włoić mu baty,
bo tak to ma wybór - zatem główny atut,
tor, co płaci wpisze a goni żebraków.
Lada dzień ma urodziny, trochę jestem ciekaw,
czy Mu Sebek wręczy coś, czym da się jechać,
lecz tym razem zamiast puszek z ich teamowym hitem,
radziłbym naczynia zalać geriavitem.
Zobaczymy jak wypali ten projekt indyjski,
rok temu w Korei były już przebłyski,
że błędem oddawać obiekt na gorąco,
kierowcy u „panienek” a widz na stojąco.
Tor zagadka zatem, dosłownie dla wszystkich,
organizatorów, kierowców, przyjezdnych i bliskich,
trudno coś przewidzieć, piątek coś nam wskaże,
czy za wcześnie Indie na Dziadka zegarze.
Zaczęli się zjeżdżać - teamy, zawodnicy,
a witani papierami z Urzędu, ulicy,
i mówią, że coś nie tak, czują się niechciani,
gdyby do nas, hmmm… usłani byliby kwiatami.
Dojechać byłby kłopot, zamęt w GPS-sie,
kraj nad Wisłą w budowie a ona wciąż w lesie,
sześćdziesiąt sześć lat po wojnie, nie ma gdzie się ścigać,
a Ci, co przegrali wyboru festiwal.
Ale nie jesteśmy kąskiem dla Berniego,
mało „papieru” i farby drukarskiej do niego,
mimo dumy, można poczuć się człekiem dość małym,
proszę, takie Indie radę sobie dały.
Pewnie mimo niedociągnięć, bo pierwsza odsłona,
w przyszłym roku i usterki uda się pokonać,
ale już COŚ mają, a my ? Chłam ligowy,
i najdroższy w Europie Stadion Narodowy.
Pierwsze moje wrażenie - ten tor jest ciekawy,
dużo stref, lecz do tego często mam uwagi,
wąska aleja a przecież i tam też się biją,
Narain już pokazał i numer wywinął.
Obiekt nowy, więc nie było czasu na czekanie,
i zaczęli pierwszą czynność, czyli gumowanie,
a nie pomógł swym kolegom Alonso z Ferrari,
chciał pojeździć, lecz niestety „czerwony” nawalił.
Między 5-tką a 7-ką dość często kłopoty,
na tej sekcji widać było mieli moc roboty,
i nie ustrzegł się wypadku Alguersuari,
nie utrzymał i niestety tyłem w bandę wali.
Uczą się limitów pilnie, to widać jak zawsze,
do maksimum wyżyłować, kalkulować szanse,
dla Każdego coś nowego, nawet osobiście,
Lewis, po rozstaniu dał wyraz graficznie.
Red Bull mocny i też Macki, powtórka z Korei,
ale wszystko wciąż otwarte do samej niedzieli,
Lewis, Sebek a Mark trzeci, zespół Go pobudził,
zrobią wszysT-k-O, by zakończył w finale na drugim.
Lecz Hamilton czas poprawił w czasie żółtej flagi,
a fakt ten nie umknął sędziowskiej uwagi
za to samo z Perezem otrzymali karę,
o trzy miejsca są do tyłu z osiągniętych qualem.
Dołączą do Pietrowa za taran Michała,
nim się wyścig zaczął już mamy trzech w karach.
Druga sesja mniej mglista, pracują zawzięcie,
a chłopcy z Bahrajnu mają wciąż zajęcie.
Maldonado, d'Ambrosio potem w strefie Witas,
chcą się szybko nauczyć, wyćwiczyć w nawykach,
zapamiętać ile można, gdzie cisnąć, gdzie zwolnić,
zatem do przesady w treningu są skłonni.
A'la „alkoholik” skrzydło, roztrzęsione strasznie,
próbują z Ferrari, lecz w drganiach wygaśnie
jak się znajdzie protest, że nazbyt „ruchliwe”,
jak i tu ukarzą raczej się nie zdziwię.
Tym bardziej, że wyniki mają niebywałe,
pierwszy Filip, trzeci Fredek, miedzy nimi „Palec”,
co prawda się ociepliło i jest gumy więcej,
mieli już odpuścić w tym sezonie lejce.
Lotus swą decyzją, by „spuścić” Karuna,
zrobił raczej słusznie, bo kiepsko ta duma
swojego tatusia wypadła nam z rana,
i czasy z popołudnia dają porównania.
Renault na kolanach, Pietrowa znów za Senną,
ta pierwsza jaskółka dziś w skutkach brzemienną,
chwaliliśmy, pieściliśmy a co dzisiaj - pupa,
błąd za błędem, tempo słabe i rzadki jak zupa.
Zobaczymy, co w sobotę, a nie są jedyni,
bo w Sauberze już halloween - jeździli jak w dyni,
Virgin chyba w tym sezonie nieporozumieniem,
miałbym prośbę, by skończyli już swoje istnienie.
Jest sobota, ranny trening sprawę nam rozświetlił,
trzy zespoły wciąż drą koty, lecz Red Bull najlepszy,
w stawce nadal McLareny i Ferrari walczy,
choć po słowach Ferdynanda, sądziłem - wystarczy.
Lewis dostał mocne wsparcie w dziedzinie rozrywki,
bo już chodził taki smutny, pora na posiłki,
więc ściągnęli Atkinsona, aby go rozchmurzył,
była pseudo piosenkarka - to już problem duży.
Renia nadal zwiedza wszystko, co wokoło toru,
czy zbierają jakieś dane dla swego zespołu,
czy też Herman dał zadanie - sprawdzajcie pobocze,
wykorzystam te opinie w następnej robocie.
Ludzi nadal jakoś mało, chociaż wyścig pierwszy,
może w qualu i w niedzielę sprawa się polepszy,
pusty nawet super sektor, ten parasolowy,
taki piknik można zrobić !!! Gdzie Wy macie głowy ?
Sprawa skrzydła z Maranello nadal bez protestu,
tylko trochę nam Pan Andrzej zadaje kompleksu,
bo widzimy jak się trzęsie - myślimy - wbrew prawa,
ale teamy oraz FIA - skrzydło nie obawa.
Zakończyli tę godzinkę trochę jak w Korei,
kiedy w qualu cztery miejsca ten sam skład podzielił,
Sebek, Jenson, Mark i Lewis na pozycji czwartej,
biorąc karę pod uwagę, jest siódmego warte.
Zatem w sesji o startowe musi spiąć muskuły,
na tym torze, który brudny tak jak mało który,
już pisałem, taki wyścig bez próby, na żywioł,
to jest trochę jak loteria, gdzieś tam, w czymś uchybią.
Pierwsza część kwalifikacji dla niektórych nerwy,
Schumi, Button walczą z czasem próbują bez przerwy,
już niewiele brakowało, by Michał się skończył,
Narain przyjął postawę jako blokujący.
Ukarano go przykładnie - pięć niżej zagości,
to już piąty, który poczuł miecz sprawiedliwości,
Glock awaria, więc zajmuje zaszczytne ostatnie,
osiem z tyłu miejsc cudownych, no sami Popatrzcie.
W drugiej Michał out zaliczył i skończył zabawę,
bo „trzepało” mu dość mocno, jego tylne prawe,
to, co Renia ma powiedzieć - mistrzowie pobocza,
Australia i Malezja, dziś bajka urocza.
Siedział Lopez zasmucony, gdzieś przed siebie patrzy,
kogo Gerard tam wyglądasz ? Zespół szedł Ci na psy,
Toro Rosso pstryk i wchodzi do pierwszej dziesiątki,
rozstawili was po kątach jak na planszy pionki.
Dla miejscowych Sutil będzie dzisiaj bohaterem,
ósme sobie wypracował na starcie w niedzielę,
Nico siódmy, zaspokoił dumę Pana Rossa,
raz kolejny ograł Mistrza i przytarł mu nosa.
A sześć pierwszych na sam finał - między trzy zespoły,
Red Bull, Macki oraz Ferki, w tym jeden wesoły,
bo się Filip tak rozbrykał, urwał bolid z prawej,
ucałował przodem bandę, było po zabawie.
Kto mógł wygrać? Pewnie wszyscy, lecz jak zwykle Seba,
mam Szacunek dla chłopaka, wciąż robi, co trzeba,
nie rozkraczył się na tronie i nie zbija bąków,
ale ciągle jedzie swoje, tak jak od początku.
Drugi czas zaliczył Lewis, choć ma start z piątego,
trzeci Marek a wiadomo to szansa dla niego,
jak chcesz walczyć wciąż o vice, to wyśpij się mocno,
bo masz starty coś nie halo a zaraz Alonso.
Piąty Jenson, bo dziś chyba nie szło wszystko spoko,
a liczyłem pierwszą trójkę, że będzie wysoko,
coś wibrował, tak narzekał, a to obraz zmienia,
skumał dowcip od „Fasoli” w czasie okrążenia ?
Szósty Filip „roztrzęsiony”, choć ja nie dam głowy,
że to samo skrzydło mieli, z sesji treningowych,
cóż niedziela pozostaje, jeszcze trzy odsłony
i ze smutkiem zawiadamiam, że sezon skończony.
Wyścig zakończony - Vettel, Button i Alonso,
cóż, te DRS-y widowiskiem rządzą,
był płacz - brak wyprzedzeń, powód do kłopotów,
no to dzisiaj mamy, mamy do wymiotów.
Jestem zniesmaczony tą fikcją ścigania,
Indie mimo prognoz, według mego zdania
okazały się słabe, niżej od przeciętnej,
duża chmura a włosy są lekko zmoknięte.
Trochę start, zamieszanie, zmian kilku pozycji,
ten wyścig się odbył jako jeden z licznych,
było kilka awarii, „manewry” z tym skrzydłem,
i praca mechaników - tych, co poza kiblem.
Toro Rosso coraz lepiej, Mistrz za qual się odkuł,
Sutil dwa punkciki, więc ucieszył ziomków,
Renia dziś padaczka, bez zęba, bez wizji,
Perez wyżej, pamiętajcie - psy ostatnich gryzły.
Button plus bezsprzecznie, ALO, konsekwencja,
Sebek sam dla siebie znowu wykuł cielca,
wyścig bez napięcia jak stawkę ułożył,
poza jedna parą, co do starć są skorzy.
Massa oraz Lewis, „elektryczna” para,
iskry i pioruny wokoło wyzwala,
sędziowie rozstrzygnęli czyja to jest wina,
moim zdaniem zła decyzja, ten werdykt to kpina.
Uważam, że to bardziej był odruch człowieczy,
świat na łeb mu zwalił, chyba nikt nie przeczy,
lecz taką praktykę uważam za błędną,
te metody wychowawcze muszą kiedyś legnąć.
Myślę, że ta wściekłość Massy, kiedy szedł wraz z bratem,
to nie skutek był awarii, ale kary raczej,
o co strach mam ? Mam obawy, obawy odwetu,
tylko PROSZĘ nie na torze, PROSZĘ tylko nie tu.
P.S.
Październik odcisnął swój „X” na ścigaczach,
Wheldon, Simoncelli to ogromna strata,
33 i 24 lata, to wiek by umierać?
Skosiłeś tym iksem, skosiłeś, cholera.
Zaraz wracam do tekstu o śmierci Maraza,
śmierć jak złodziej przychodzi, tak się również zdarza,
jedna myśl mi wtedy przychodzi do głowy,
„Żyj chłopie uczciwie abyś był gotowy”.
Wspomniałem Go, bo „gadaliśmy” kiedyś o motorach,
wtedy, gdy Michael ścigał po tych torach,
i na koniec „dyskusji” wspólny zapadł wniosek:
„To nie jest dla niego, nie jest ani trochę.”
Jak się z tym odniosę do lutego - ciarki,
dużo brakowało, by nie przebrać miarki?
Zupełnie niewiele i pioruńsko smutno,
ale już porzucam tę wizję okrutną.
Piszą dzisiaj - lepiej, pracuje nad formą,
nie od dziś wiadomo, że jest bestią zdolną,
do tego upartą, jak już cel namierzy
to dąży do niego, sam narzuca reżim.
Zatem krótko pisząc, robi to, co trzeba,
a my wciąż „normalni” głos piekła i nieba,
najpierw, że nie wróci, dziś - wróci bez formy,
a nawet jak wsiądzie - to nie Bóg, choć zdolny.
Jasna strona mocy - nie ma wątpliwości,
wróci z tarczą i na podium jeszcze nam zagości,
czyli tak jak w życiu - spór, spory o wszystko,
raz sportową twarz miewa a raz polityczną.
TU - emocje - Lotus pisze, sztormy i „bałwany”,
ja to nazwę sondażem, których wiele znamy,
co zostało od lutego w nas po tym zdarzeniu,
z tego zrywu tożsamości i współczucia Jemu.
Ano widać niezbyt wiele - raczej - niezbyt wielu,
gdzieś powalił się mur wsparcia, z czasem zniknął z celu,
część wybrała opcję „Czekam”, co jest zrozumiałe,
bo niewiele informacji, nie dziwię się wcale.
Inni, tak jak mój brat Andrzej, wręcz się pogniewali,
bo jeździli na wyścigi żądni Robcia chwały,
a On „śmiał” się rozbić przed startem sezonu,
więc Mu trzeba nawtykać, bo jak nie to, Komu?
Jest i część Tych zwiedzionych milczeniem Roberta,
mógłby się pokazać, przecież mediów sterta,
Jeden z Wielu TU to wyznał, Wystawił rachunek,
miał odwagę o tym pisać i za to Szacunek.
Mocna wciąż jest jedna grupa, zamknąć ust się nie da,
którzy stoją przy Robercie, gdy sukces i bieda,
tylko przykre, że z tej wiary muszą się tłumaczyć,
udowadniać wszem wobec, że nie są garbaci.
KOMENTARZE