Todt: Martwię się o przyszłość Monzy

Tegoroczna edycja Grand Prix Włoch cieszyła się minimalnym zainteresowaniem kibiców.
13.09.2108:33
Jakub Ziółkowski
1705wyświetlenia
Embed from Getty Images

Prezydent FIA - Jean Todt, przyznaje, że martwi go przyszłość Grand Prix Włoch na torze Monza. 75-latek jest rozczarowany małą liczbą kibiców podczas całego weekendu.

Włochy goszczą oficjalne mistrzostwa Formuły 1 od ich zapoczątkowania w 1950 roku, a tor Monza wypadł z kalendarza zaledwie raz — w sezonie 1980, kiedy został zastąpiony eliminacją na Imoli. Ze względu na ograniczenia kalendarza związane z pandemią COVID-19, w sezonie 2020 na włoskiej ziemi odbyły się aż trzy wyścigi, natomiast w tym roku stawka zawitała na Półwysep Apeniński po raz drugi.

Wysokie ceny biletów, a także wytyczne dotyczące wstępu na tor sprawiły jednak, że podczas niedzielnego wyścigu na trybunach zasiadło zaledwie 16 tysięcy kibiców. Co więcej, wydaje się, iż mógł to być ostatni domowy wyścig jedynego Włocha w stawce - Antonio Giovinazziego. Kierowca Alfy Romeo nadal nie ma podpisanej umowy na przyszły sezon, a wiele źródeł podaje, iż jego miejsce może zająć inny kierowca.

Niefortunną sytuację podczas weekendu na Monzy skomentował Stefano Domenicali: Mam nadzieję, że Monza pozostanie w kalendarzu Formuły 1, musimy jednak pomyśleć nad modelem biznesowym, który przyniesie zyski dla sportu - powiedział dyrektor generalny Formuły 1.

Rozczarowania niewielką liczbą widzów był prezydent FIA, Jean Todt. Dlaczego sprzedano tak mało biletów? - pytał w rozmowie z La Gazetta dello Sport 75-latek. Wielką szkodą byłaby utrata wyścigu we Włoszech. Pytanie o bilety należy jednak zadać Stefano Domenicaliemu.

Tymczasem trzecia i ostatnia kadencja prezydenta FIA dobiega końca. Zapytany o swoją przyszłość Todt przyznał: Planuję zniknąć z F1. Z początku będę angażował się w specjalną misję ONZ, która ma na celu poprawę bezpieczeństwa na drogach. Potem jednak mam zamiar w końcu poświęcić trochę czasu rodzinie - zakończył Francuz.