Verstappen: Sprint na Imoli był jak gra na przeczekanie

Holender dopiero na przedostatnim okrążeniu przypuścił atak na liderującego Leclerca.
23.04.2218:19
Mateusz Szymkiewicz
690wyświetlenia
Embed from Getty Images

Max Verstappen przyznał, że sobotni sprint na Imoli był jak gra na przeczekanie, odnosząc się do swojego manewru z przedostatniego okrążenia.

Holender ruszał z pierwszego pola, jednakże zła synchronizacja biegów kosztowała go spadek na drugie miejsce za Charlesa Leclerca. Kierowca Red Bulla był w stanie wywierać presję na Monakijczyku dopiero w końcówce, kiedy ten borykał się z grainingiem.

Ostatecznie Verstappen zaatakował na przedostatnim dwudziestym okrążeniu, omijając bolid Ferrari po zewnętrznej szykany Tamburello.

Charles zdecydowanie mocniej borykał się z grainingiem - powiedział Max Verstappen. Później oczywiście byłem w stanie się zbliżyć dzięki DRS. Bardziej to jednak była gra na przeczekanie. Do pewnego momentu z każdym okrążeniem różnica między naszymi samochodami zdawała się rosnąć. Wkrótce jednak znalazłem się za nim jedną sekundę i ciężko było o zbliżenie.

Mimo, że w tych samochodach łatwo o bliską jazdę za rywalem, to przypuszczenie ataku nadal pozostaje trudne. Zadania nie ułatwiała wysoka degradacja miękkich opon. Dopiero za drugim podejściem udał się mój manewr. W końcówce zdecydowanie nasze tempo było lepsze.

Mistrz świata zapytany o swoje problemy ze startu, odpowiedział: To było okropne. Kiedy puściłem sprzęgło, moje koła po prostu zaczęły się obracać i nie miałem trakcji. Start okazał się słaby. Lando ruszający za mną miał niezłe otwarcie, więc teoretycznie brudna strona toru nie odgrywała roli. Po prostu zaliczyłem fatalny start. Z jakiegoś powodu moje biegi nie miały synchronizacji. Musimy zrozumieć co poszło nie tak.