Plan spalony na panewce - powrót Vettela z emerytury
Sezon ogórkowy w F1 zaczyna się w tym roku wyjątkowo wcześnie.
10.04.2411:29
1729wyświetlenia
Embed from Getty Images
Podczas Grand Prix Japonii Toto Wolff zapowiedział pojawienie się w najbliższym czasie wielkiego news'a, gdyż jeden z topowych kierowców ma podjąć decyzję odnośnie swojej przyszłości. Dziennikarze naturalnie zaczęli spekulować o tożsamości zawodnika, dopatrując się w nim nowego kierowcy Mercedesa. Will Buxton obstawił Carlosa Sainza. Hiszpan dalej jednak deklaruje rozmowy z kilkoma zespołami, próbując prawdopodobnie pogodzić narzucony przez Audi deadline z perspektywą pracy w Milton Keynes, Silverstone czy Brackley. W związku z tym media ciągnęły też za język Fernando Alonso, który plotki łączące go ze Srebrnymi Strzałami uciął słowami:
Rynek transferowy jest zatem dynamiczny, co można uznać za efekt wielkiego konfliktu interesów jego graczy. Większość przeczuwa jednak, że tzw. sezon ogórkowy potrwa jeszcze kilka tygodni ku wielkiemu niezadowoleniu Audi. Okres ten sprzyja tym samym pojawianiu się głosów z przeszłości, które na myśl o pustym miejscu w Red Bullu czy Mercedesie mogą mieć uczucie niedokończonych porachunków z Formułą 1. Ostatnio w takiej roli wystąpił właśnie Sebastian Vettel. Sky Sports F1 i Bild ogłosiły go kandydatem do jazdy dla Czerwonych Byków, Srebrnych Strzał i Czterech Pierścieni. Niemiec niewątpliwie podgrzał atmosferę, gdyż testował niedawno Hypercara Porsche i od początku sezonu rzuca zagadkowe komunikaty o potencjalnym powrocie do F1. To wystarczyło, aby media obsadziły go już przynajmniej w dwóch zespołach, gdyż, jak mawiał Fryderyk Nietzsche:
Embed from Getty Images
Słowa te proszą się o porównanie do narracji Alonso. Niewątpliwie Hiszpan znacznie podniósł średnią wieku kierowcy Formuły 1, zachwycając w lutym publikę oświadczeniami o
Ciężko zatem stwierdzić czy cytat:
Wyobrażając sobie zatem Vettela w stroju Mercedesa czy Saubera, można przeczuwać negatywne skutki mentalności statystycznego mistrza świata. Kierowcy zbliżający się do 40. roku życia i znający uczucie regularnego wygrywania naturalnie mogą mieć mniej cierpliwości. Niemiec należy oczywiście do osób emanujących optymizmem, pod warunkiem że wszystko idzie po jego myśli. Gorzej natomiast, gdy tak nie jest, czego dowodem są lata spędzone w Ferrari. Pino Allievi pisał wówczas, że w momentach kryzysowych Vettel miewa tendencje do przesadnego zajmowania się pobocznymi aktywnościami i przekraczania granic marketingowej poprawności. W Maranello popadł w zrozumiałą frustrację, wychodząc poza kompetencje kierowcy. Osadził siebie w roli inżyniera i rzecznika, irytując przy tym Maurizio Arrivabene luźnymi pogawędkami z Mercedesem i Red Bullem. Aston Martin był swego rodzaju powtórką z rozrywki. Tam bardzo się wczuł w rolę ekologia, pacyfisty i propagatora praw człowieka, co skończyło się na kontrowersyjnym paradowaniu w slipach w Miami, wymownymi hasłami na koszulkach i kasku czy manifestacją niezadowolenia z obyczajów państw arabskich. Z etycznego punktu widzenia działania te są prawe. Jednak marketing bazuje trochę na perswazji Blaise'a Pascala, według której człowiek wybiera to, co jawi się jako atrakcyjne. O ile działania kierowcy mogły cieszyć widzów w wysokim stopniem inteligencji przyrodniczej, tak niekoniecznie Formułę 1 jako biznes traktujący Bliski Wschód i Amerykę jako priorytetowe rynki zbytu. Zatem powrót zawodnika, który w obliczu niemożności walki o zwycięstwa zamienia się w niepoprawnego marketingowo aktywistę mógłby dołożyć kolejne kłopoty wizerunkowe sportowi i tak przesiąkniętemu już takimi problemami. Nie są to oczywiście jedyne powody, przez które media szybko straciły wiarę w Sebastiana Vettela z kierownicą bolidu. Trzeba oczywiście brać przysłowiową poprawkę z uwagi na obecność w Formule 1 modusu o treści:
Podczas Grand Prix Japonii Toto Wolff zapowiedział pojawienie się w najbliższym czasie wielkiego news'a, gdyż jeden z topowych kierowców ma podjąć decyzję odnośnie swojej przyszłości. Dziennikarze naturalnie zaczęli spekulować o tożsamości zawodnika, dopatrując się w nim nowego kierowcy Mercedesa. Will Buxton obstawił Carlosa Sainza. Hiszpan dalej jednak deklaruje rozmowy z kilkoma zespołami, próbując prawdopodobnie pogodzić narzucony przez Audi deadline z perspektywą pracy w Milton Keynes, Silverstone czy Brackley. W związku z tym media ciągnęły też za język Fernando Alonso, który plotki łączące go ze Srebrnymi Strzałami uciął słowami:
Mercedes jest za nami, więc ta opcja nie wydaje mi się atrakcyjna. Wypowiedź tą można oczywiście opatrzeć tradycyjnym marginesem zwątpienia, biorąc pod uwagę upodobanie Hiszpana do medialnej manipulacji. W końcu jak powiedział dwa lata temu Lando Norris:
Oh, to jest Fernando. Bawi się z tobą w gierki umysłowe […] Nie wierzę w żadne jego słowo. Patrząc jednak na Wolffa określającego formę Mercedesa w kategoriach „ziemi niczyjej” i jego wiarę w „duży reset” w 2026 r., można dopatrywać się w słowach Hiszpana prawdy. Dodatkowo Austriak nie ustaje w składaniu ofert Maxowi Verstappenowi, który w ramach alternatywy na przyszłość humorystycznie je przyjmuje:
Ostatnio Toto jest dla mnie bardzo miły, mówi o mnie wiele pozytywnych rzeczy!- po czym podsumowuje możliwość zmiany zespołu.
Nie, nie wiem. To wciąż bardzo długi sezon.
Rynek transferowy jest zatem dynamiczny, co można uznać za efekt wielkiego konfliktu interesów jego graczy. Większość przeczuwa jednak, że tzw. sezon ogórkowy potrwa jeszcze kilka tygodni ku wielkiemu niezadowoleniu Audi. Okres ten sprzyja tym samym pojawianiu się głosów z przeszłości, które na myśl o pustym miejscu w Red Bullu czy Mercedesie mogą mieć uczucie niedokończonych porachunków z Formułą 1. Ostatnio w takiej roli wystąpił właśnie Sebastian Vettel. Sky Sports F1 i Bild ogłosiły go kandydatem do jazdy dla Czerwonych Byków, Srebrnych Strzał i Czterech Pierścieni. Niemiec niewątpliwie podgrzał atmosferę, gdyż testował niedawno Hypercara Porsche i od początku sezonu rzuca zagadkowe komunikaty o potencjalnym powrocie do F1. To wystarczyło, aby media obsadziły go już przynajmniej w dwóch zespołach, gdyż, jak mawiał Fryderyk Nietzsche:
Nie ma faktów, są tylko interpretacje. W związku z tym równie szybko pojawiło się też zwątpienie czy słowa i gesty Niemca należy brać na serio? Jednym z pierwszych ogniw powątpiewających był The Race, który wiadomości o powrocie uznał za część kampanii reklamowej promującej napój energetyczny Perple. W jej trakcie Niemiec zaczął też mówić głośniej. W wywiadzie dla BBC Radio 5 Live przyznał się do myśli o Formule 1, co niezależnie od okoliczności naoliwiło spekulacyjną machinę i świetnie się wkomponowało w rynek transferowy. Potem doszedł wywiad dla Radia X, podczas którego Vettel oświadczył:
Od pewnego wieku czuję się cholernie młody. Biorąc pod uwagę wszystkich chłopaków, z którymi się ścigałem, wciąż kręcących się w pobliżu, podpisujących duże kontrakty i zostających dłużej, wygląda na to, że mogę spędzić w tym sporcie kolejne 10 lat!
Embed from Getty Images
Słowa te proszą się o porównanie do narracji Alonso. Niewątpliwie Hiszpan znacznie podniósł średnią wieku kierowcy Formuły 1, zachwycając w lutym publikę oświadczeniami o
ściganiu się nawet do 50. roku życia. Niewykluczone zatem, że w obliczu pojawienia się wolnego miejsca w Red Bullu Vettel postanowił wyjść poza marketingową strategię i zagrać va banque. Zajął pozycję kapryśnego mistrza z ofertami na stole, odpowiadając Sky F1 na pytanie czy jest poważnym graczem na rynku transferowym:
Potencjalnie tak, ponieważ nie mam samochodu. Pytanie brzmi czy szukam takiego?Po The Race spekulacje zaczął też jednak ucinać Motorsport Total, według którego gigant z Ingolstadt widzi Niemca jedynie w WEC. Historię z Mercedesem również uznano za mało prawdopodobną, uzależniając ją oczywiście od woli Wolffa. Sam Austriak też nie brzmi przekonująco, skupiając się bardziej na wartości kierowcy jako człowieka i sportowca:
Wydaje mi się, że Seb flirtuje z pomysłem ponownego startu w wyścigach samochodowych […] nie jest to nazwisko, które można pominąć i powiedzieć «nie, to nie dla nas», musi być częścią wszystkich dyskusji- po czym kończy
[…] jest o wiele za wcześnie, abyśmy decydowali się na kierowcę, niezależnie od tego, czy jest to bardzo młody, czy bardzo doświadczony-nie chcę powiedzieć stary! Następne kilka miesięcy przyniesie nam więcej wskazówek.
Ciężko zatem stwierdzić czy cytat:
Odszedłem z F1, aby nie wracać, ale powiedziałem też, że nigdy nie wiadomo jest tym samym co do zobaczenia, które widniało na bolidzie Alonso podczas Grand Prix Abu Zabi z 2018 r. Nie jest oczywiście powiedziane, że Wolff nie rozważa Vettela jako skrajnie awaryjnego zastępcy Hamiltona. Aktywni kierowcy (poza Verstappenem) nie garną się raczej do roli krótkoterminowego rozwiązania do momentu przyjścia Antonelliego. Z wypowiedzi Vettela można jednak wywnioskować, że nawet przy realnych planach powrotu nie postrzega on Mercedesa jako pierwszej opcji. Jak sam powiedział: Myślę, że to zależy od pakietu. Zdanie to zdradza bardzo dużo, sugerując celowanie w samochód Red Bulla i charakterystyczną dla mistrzów świata taktykę. Powracający z emerytury zdobywcy tytułów nie są raczej skorzy do kontraktów z zespołami przeżywającymi spadki formy. Celują w najlepszy samochód, licząc na swoje CV i wartość marketingową. W przypadku zaangażowania się w projekt wymagający rozwoju oczekują natomiast szybkich postępów. Kiedy rzeczywistość nie nadąża za oczekiwaniami, zdarzają się przypadki frustracji i zniechęcenia. Mentalność tą dobrze pokazują słowa Mikki Hakkinena, który w 2005 r. chciał przerwać emeryturę i podpisać kontrakt z McLarenem B.A.R-em:
Wygrałem 20 wyścigów i zdobyłem dwa tytuły mistrzowskie-chciałem powrócić do czasów tamtej świetności. Chciałem być najlepszy.
Wyobrażając sobie zatem Vettela w stroju Mercedesa czy Saubera, można przeczuwać negatywne skutki mentalności statystycznego mistrza świata. Kierowcy zbliżający się do 40. roku życia i znający uczucie regularnego wygrywania naturalnie mogą mieć mniej cierpliwości. Niemiec należy oczywiście do osób emanujących optymizmem, pod warunkiem że wszystko idzie po jego myśli. Gorzej natomiast, gdy tak nie jest, czego dowodem są lata spędzone w Ferrari. Pino Allievi pisał wówczas, że w momentach kryzysowych Vettel miewa tendencje do przesadnego zajmowania się pobocznymi aktywnościami i przekraczania granic marketingowej poprawności. W Maranello popadł w zrozumiałą frustrację, wychodząc poza kompetencje kierowcy. Osadził siebie w roli inżyniera i rzecznika, irytując przy tym Maurizio Arrivabene luźnymi pogawędkami z Mercedesem i Red Bullem. Aston Martin był swego rodzaju powtórką z rozrywki. Tam bardzo się wczuł w rolę ekologia, pacyfisty i propagatora praw człowieka, co skończyło się na kontrowersyjnym paradowaniu w slipach w Miami, wymownymi hasłami na koszulkach i kasku czy manifestacją niezadowolenia z obyczajów państw arabskich. Z etycznego punktu widzenia działania te są prawe. Jednak marketing bazuje trochę na perswazji Blaise'a Pascala, według której człowiek wybiera to, co jawi się jako atrakcyjne. O ile działania kierowcy mogły cieszyć widzów w wysokim stopniem inteligencji przyrodniczej, tak niekoniecznie Formułę 1 jako biznes traktujący Bliski Wschód i Amerykę jako priorytetowe rynki zbytu. Zatem powrót zawodnika, który w obliczu niemożności walki o zwycięstwa zamienia się w niepoprawnego marketingowo aktywistę mógłby dołożyć kolejne kłopoty wizerunkowe sportowi i tak przesiąkniętemu już takimi problemami. Nie są to oczywiście jedyne powody, przez które media szybko straciły wiarę w Sebastiana Vettela z kierownicą bolidu. Trzeba oczywiście brać przysłowiową poprawkę z uwagi na obecność w Formule 1 modusu o treści:
Wszystko się może zdarzyć. Niemniej przy tej liczbie aktywnych kierowców na rynku transferowym prawdopodobieństwo jest niskie. Co najwyżej można by było zakładać pojawienie się na chwilę w Mercedesie w ramach trzymania miejsca dla Antonelli'ego. To jednak wymaga wyrzeczenia się maksymalistycznego celu w postaci mistrzowskiego bolidu. W związku tym pozostaje tylko charakterystyczne dla sezonów transferowych snucie alternatywnych scenariuszy przyszłości.