Wyścig obejrzałem, rymem opisałem: Korea 2011
Tydzień minął i znów trzeba wstawać z kogutami trzecia sesja azjatycka, skośnymi łukami
18.10.1121:13
9082wyświetlenia
Korea 16/10/2011
Tydzień minął i znów trzeba wstawać z kogutami,
trzecia sesja azjatycka, skośnymi łukami
dziś pojadą po raz drugi na obiekcie świeżym,
do tej pory do Ferrari obiekt ten należy.
Jeden naród podzielony ziemią na połowę,
a miłości im pilnuje tu pole minowe,
jak to fajnie interesy rozgrywać innymi,
i z daleka mówić do nich: My tylko radzimy.
Tor mają mieć zaszczyt Ci na dole mapy,
bo ten ich doradca był bardziej bogaty,
jak chcecie być zachodem, to nie ma wyboru,
nie da się inaczej, no, bo jak bez toru ?
Tam taekwondo historycznie a e-sporty dzisiaj,
to ich kręci bardzo, ale skoro zwyczaj
by taki tor posiadać, to zgoda - budować,
nie mamy popytu, ale zrobim podaż.
Dawać nam Hermana specjalistę gładzi,
niech daje swój projekt, bo on nam doradzi,
i wycacał „pysk pieska” asfaltem ochoczo,
tyle samo na tor cały i tyle poboczom.
Czas gonił - lecz nie praca, bo deszcz im przeszkadzał,
a do tego z „braćmi” od lat ciężka zwada,
oddany warunkowo jeszcze w roku zeszłym,
spłynął błotem, niedoróbką, wciąż obecnym deszczem.
Dziś ma być już dobrze, poprawiono błędy,
liczę, że już mazią nie spłynie tu wszędy,
rok zeszły im przyniósł obciach oczywisty,
jeżdżą tu odwrotnie, więc warto po czystym.
Singapur i Japonia sucha, to już nadmiar szczęścia,
zatem wilgoć w Korei nie do uniknięcia,
i pada a i owszem, tor Ich wita deszczem,
jeździć nie chcą chłopcy i dla kogo jeszcze?
Pustka, luz kompletny, kibiców śladowo,
Bernie, co się dzieje z Twoją siwą głową ?
Tu wyścig to niewypał, totalna kaszana,
po co zmuszać kogoś jak nie chce ścigania.
Skoro jazdy nie ma, to bryluje Andrzej,
w świat plotek i domysłów wprowadza nas ładnie,
Vettel zachlał, VJ sprzedał, Lewis ma problemy,
tor w Poznaniu potrzebny - tam Niemców ściągniemy.
Vergne debiut zalicza, Hulkenberg ma bana,
bo w Force India sytuacja jest nierozwiązana,
Seb w kokpicie przykleja „uśmieszki” na boku,
co ma być symbolem zwycięstw tego roku.
Trening pierwszy przeminął na kilku kółeczkach,
paru wyjechało, przesiedziała reszta,
Schumi, Seb, di Resta to trójka z poranka,
trybuny wciąż puste, ten KIC to porażka.
W drugiej trochę przeschło, ruszyli ochoczo,
bo rano nie grzeszyli specjalnie robotą,
fanów jak nie było tak i nadal nie ma,
nie dziwi nad Koreą płacz ciemnego nieba.
Szukają limitu, opony przejściowe,
najlepszy przyjaciel ? Herman, co ma głowę,
bo pobocza zbudował piękniejsze od toru,
to żałosne, to granica czarnego humoru.
Krążyli, próbowali aż Rosberg się znudził,
spojler zmienił w łyżwę, gdy uślizg Go zgubił,
i przyłożył w bok Jamie, co na tor chciał wjechać,
zdewastował Mu podłogę i wpienił człowieka.
McLaren apetyty zaostrzył nam wielce,
i chłopaki z Woking zacierają ręce,
Lewis, Jenson, Sebek - zakończyli akcję,
ranek jutro został i kwalifikacje.
W polu szerokim, którego okiem
nawet i skośnym nie zmierzysz,
tor pusty stoi, z Berniego woli,
kibic ten sport tu / p…/ pitoli.
Myślałem jak nie pada, sobota, qual zaraz,
zjawią się tu ludzie, ale cóż ambaras,
nie ma ich jak wczoraj, widać to nie kręci,
szkoda Europy, tutaj więcej chęci.
Trzecia próba, nowy gadżet, strzałka na wyjeździe,
wczorajszych a'la Rosberg kłopotów nie będzie,
zamiast policjanta jest żółte światełko,
„UWAGA, WYJEŻDŻAM”, nie jedź nazbyt prędko.
Mogli wreszcie poszaleć na oponach gładkich,
a one w tym wyścigu - to przypadek rzadki
na pięć stopów liczą z powodu nawierzchni,
zatem mechaników tor ten mam rozkręci.
Bruno jak i wczoraj dzisiaj też ślizgawka,
i przytarła o murek ta Jego zabawka,
skutek mógł być jeden, swoje skrzydło popsuł,
i szybciutko zajechał do Renówek boksu.
Oni znów bez iskry, górą McLareny,
no, ale wiadomo, to trening jedziemy,
choć od piątku straszą, widać, że są mocni,
na zmianę Red Bulle któryś z nich ukąsi.
W tym treningu Jenson najszybciej pojechał,
potem Lewis i Webber, lecz to nie pociecha,
nasz Sebastian dziewiąty po pełnej godzinie,
i nie widać szczęścia po Hornera minie.
Siódma, więc powtórka z japońskiego qualu,
Seb czy znowu błyśniesz, czy teraz pomału ?
Prawie tydzień od balangi, tytuł zaklepany,
dalej wiśta, czy już Sprawdzasz na przyszły rok plany ?
I pierwszy pechowiec - Ricciardo na lodzie,
popuszczał z zaworów w swoim samochodzie.
czyli będzie ostatni, no, bo czasu ni ma,
w tym zespole przecież to żadna nowina.
Bruno, dziś urodziny - uczcij to człowieku,
i uczcił - o trzynaście wyżej Swego wieku,
ósmy Witas a za nim dwa auta Sahary,
tajemniczy VJ nie chciał puścić pary.
Kumpel Seba od szklaneczki w klubie karaoke,
wibrował do dzisiaj, zmagał się z kłopotem,
wszystko, co mógł ugrać to dwunaste miejsce,
lecz na twarzy widać było radość oraz szczęście.
Massa pobił ALO w tym roku raz czwarty,
po przygodach z Lewisem już nie jest rozdarty,
że mu psuje, uszkadza i inne przykrości,
na czas nie przeprasza i po prostu złości.
Zatem piąte, szóste mają czarne konie,
tuż za nimi Rosberg, co zaciera dłonie,
że Schumi znów za nim - a to motywacja,
może go wciąż trzyma z Vettelem libacja ?
A teraz przekładaniec, pierwsze miejsca cztery,
srebro, granat, srebro, granat - puszki w dupsko wzięły.
McLaren nadal ciśnie, chce pierwsze nie drugie,
będą wszystko robić, by zakończyć w czubie.
Lewis się wykazał konkretną robotą,
udowadnia, że wciąż umie i nie jest idiotą,
pierwsze koty za płoty po okresie marnym,
lecz to tylko jaskółka nie światło latarni.
Za nim Sebek, Jenson i Mark miejsce czwarte,
pole position pod koniec sezonu wydarte,
chociaż przed tygodniem było bardzo blisko,
to tu przegrali, to dla Maca w Korei lotnisko.
Lecz jak często piszę - nie ma punktów za to,
statystyki owszem, lecz za to nie płacą,
trzeba wyścig przejechać bezbłędnie do mety,
czy da radę Lewis, czy raczej niestety ?
Cóż noc przespać, do dziesiątej rozstrzygnie się wszystko,
czy Red Bull wciąż walczy czy oddał boisko,
a myślami, projektem, gdzieś w Parku Alberta,
i już grają pod batutą Neweya dyrygenta.
Zaczynają egzorcyzmy od rana na KIC-u,
tańczą wystrojeni dla grupki kibiców,
Pani hymn walnęła z miejsca dla zwycięzcy,
ale wkoło ciemno, widok niezbyt piękny.
Ustawili się na liniach, Mark tańczy i skacze,
chce się chłop rozbudzić zanim zacznie pracę,
już za chwilę wiadomo, na dobre Mu wyszło,
ku zdziwieniu Massy, asfalt zdarł - tak świsnął.
Start czołówki świetny, utrzymali miejsca,
zgodnie pojechali w trzech pierwszych zakrętach,
lecz w czwartym Lewis nosem wciągnięty przez Seba,
pisałem, nie qual ważny, do mety potrzeba.
I tracił, co kółko, Vettel znika z oczu,
i kto by przewidział stojąc na uboczu,
że po szale od piątku Macki idzie ograć,
kto by to czajenie Red Bulli rozpoznał?
Też i Jenson w plecy, ciut przyblokowany,
dwie Ferki już przed nim i Mark też go wali,
stracił trzecie miejsce zrobione w sobotę,
i szlag trafił misternie sklejoną robotę.
Ułożyła się stawka, ale to wyścigi,
zawsze coś się zdarzy, co człeka zadziwi,
tak i teraz nasz sąsiad zza wschodniej granicy,
ku smutkowi Oksany zły wyścig zaliczy.
Wspomniał protoplastów: „wpieriot na waroga”
i wnet Schumachera ślicznie staranował,
zajęty pojedynkiem wzrok odciął ośrodek,
i na tyle Mistrza zaparkował przodek.
Obaj po wyścigu, jechać się nie dało,
a dla Reni, jakby było jeszcze było mało
to i Senna pojechał też wyścig tragiczny,
nie mają ściganta - wniosek dość logiczny.
Skutek dla Witasa został podwojony,
pięć miejsc w plecy w Indiach - raczej zasłużony
to wyrok za szarżę na Niemca bolidem,
pojechałeś jak dawniej, znów okryłeś wstydem.
Skrzydlak musiał wjechać, bo nawrót w plastiku,
zjechała się do kupy stawka przeciwników
i zaczęli od nowa ściganie po torze,
lecz Seb znów odjeżdża, nic Im nie pomoże.
A sczezły na niczym zapowiedzi wszelkie,
że liczby pit stopów będą tu tak wielkie,
i mnóstwo się rozegra na linii garaży,
ale jak to w życiu i tu się coś zdarzy.
Przepychanka dwóch Panów, Nicko i Jensona,
na krótkim dystansie, kto, kogo pokona ?
Pierwszy Rosberg, lecz odpuścił a dlaczego nie wiem ?
Wykołował Jenson pięć lat młodsze źrebię.
Vettelek jechał swoje, za nim grupa zwarta,
która, by być drugim potrzebuje farta,
Lewis, Marek, Jenson i Fredek w Ferrari,
co na maksa w zespole jechać Mu kazali.
To w zasadzie już skupiło do końca uwagę,
każdy liczył po cichu, skrzydełkiem dojadę,
i to /tfuuuuu/ rozwiązanie na guzik się zdało,
tylko Lewis skorzystał drugie się ostało.
Zajechali w kolejności, Sebek, Lewis, Marek,
i w ten oto sposób Byk Mistrzem zostaje,
zatem dublet miejsc pierwszych, zespół i kierowca,
to drugi rok z rzędu taki układ został.
Wyścig w sumie ciekawy, za tej czwórki sprawą,
rzekłbym „Fantastycznej”, lecz z lekką obawą,
bo Mark był jak z gumy dojeżdżał i tracił,
Button twardy jak kamień, choć Go ALO straszył.
A On sam gnał jak ogień, gdy już zmienił gumy,
z tą panienką mam kłopot, by nie zranić dumy,
bo jeden mi został a przecież też zdolny,
powiedzmy nic nie zbroił i był dziś taktowny.
Dla Jamie też należne dzisiaj duże brawa,
siódmy a dziewiąty Buemi cud sprawia,
że spuścili manto mocnym Mercedesom,
z pomocą Witalija - no, bo gdyby nie to …
Alonso na piątym, zemścił się na Massie,
że Mu wczoraj dolał w tak niedługim czasie,
Sauber dziś nie istniał jak chłopcy Williamsa,
zmarnowana niestety na punkty znów szansa.
Dwa tygodnie luzu i debiut indyjski,
tam nas jeszcze nie było … dla mnie temat śliski,
ja wiem kasa, kasa, no ale, co z nami,
tam trybuny puste, my TV „fanami”.
KOMENTARZE