Wyścig obejrzałem, rymem opisałem: Abu Zabi 2011
Witamy w kraju piasku, płynącego ropą, ledwo coś wypompują zamieniają w złoto.
13.11.1121:33
9097wyświetlenia
Abu Zabi 13.11.2011
Witamy w kraju piasku, płynącego ropą,
ledwo coś wypompują zamieniają w złoto,
piękny obiekt mają, lecz kto jak nie oni,
co wodę powietrzem wożą dla swych koni.
Przepych w każdym względzie, sam tor nieciekawy,
widać, że Pan Herman tutaj się nie sprawił,
to bogactwo ma przybyłym poprzewracać w głowach,
ale sens spotkania gdzieś głęboko schował.
Przedostatnia odsłona w bieżącym sezonie,
gdzie już wszystko wiadomo, ściskać może skronie
jedynie batalia o resztę na pudle,
trzech ma jeszcze szanse, Lewis raczej złudne.
Trochę nam się zamieszało w ciągu dwóch tygodni,
do nazwy Lotusa tylko jedni godni,
„zieloni” odpuścili walkę o legendę,
i „dziewic” - przynajmniej na torze - ubędzie.
Tak ta nazwa pasowała do osiągnięć w roku,
tak bez wulgaryzmów, jak pypeć na oku,
widać znudził się bogacz, zysku ani słychu,
tylko patrzeć jak to legnie, zespół na finiszu.
I to taka właśnie „miłość” możnych do ścigania,
kaprys na czas jakiś, coś do odpisania,
a uczucie natychmiast odchodzi w nieznane,
gdy już nie smakuje gościom marcepanem.
Marcepanem natomiast stać się powrót może,
Kimas, sam milczący w swym sławnym uporze,
nabrał lodów w usta, choć siedzi w Williamsie,
tak przecież donoszą wszelkie media właśnie.
Że rozmowy - potwierdził, ale skutku nie ma,
niech powie - Mam kontrakt - inaczej to ściema,
no cóż, jeśli wróci będzie odniesienie,
czy faktycznie wiek tutaj ma jakieś znaczenie.
Rubens na walizkach z rekordem startowym,
i jak on to przyjmie do swej starej głowy,
jeszcze by się potoczył może ze dwa lata,
no, a tu - emeryt, zakończona praca ?
„Milusiński” Lewisa cieszy się natomiast,
bo zespół go poparł od czarnego konia,
jeszcze rok amnestii, ale czy na pewno ?
Różne plotki krążą, w tym może być sedno.
Bernie, co tak krytykował Flavio za Singapur,
że to nieuczciwość i zbeształ go na full,
sam się okazał ciemniejszy niźli jego włosy,
Gribkowsky'emu po cichu wcisnął parę groszy.
Jeszcze kilka zdarzeń bardziej i mniej ważnych,
jeden, hit, elektryk, wręcz temat żelazny,
brzmi on: „Powrót Roberta”, to mistrzostwo świata,
on topi serwery, polotem wymiata.
Pora na pustynię, do widzów bogatych,
na tor wkoło piękny, choć sam kiczowaty,
jutro da nam Święto i datę nie lada,
za rok w grudniu jeszcze tan „numer” powtarza.
Piątek rano, u nas laba, tam wszyscy pracują,
no, tak sądzę, bo trybuny pustką emanują,
skrót na maksa pokazuje pan realizator,
garstka ludzi tu i ówdzie, widać nie amator.
I zaczęli swe ćwiczenia przy pięknej pogodzie,
a tor czysty, bardzo gładki idzie jak po lodzie,
no przynajmniej dla Ferrari, kamienie w curlingu,
tu lotnisko, bo inaczej - to już po treningu.
Boullier swój plan „B” wprowadza na następny sezon,
Romain jeździł za Brunona, a Witas ma rezon,
to kolejny już debiutant, co raczył wyprzedzić,
gdyby Heidfeld jeździł jeszcze, chłop by nie miał biedy.
W Mercedesie konsekwencja, Nico leje mistrza,
a go Tutaj opisano, że cienki i kiszka,
no to jak się ma do tego kondycja Michała ?
To rok drugi po powrocie, z młodym daje ciała.
Rubens presji nie wytrzymał i stracił ciśnienie,
informacje o Kimasie, jego utrapienie,
dwa wyścigi i być może goodbye drodzy fani,
bo już limit kilometrów z górką przejechany.
McLareny rano w czubie, obaj siedzą w trójce,
za Jensonem, przed Lewisem Marek, co wciąż w bójce
o pozycję wicemistrza, a szanse ma kilku,
i Alonso a też umie chodzić pośród wilków.
Po południu słonko nisko, nad torem się ściemnia,
zapalili sztuczne światła dla nas rzecz odmienna,
no, bo albo ciemno całkiem tak jak w Singapurze,
albo jasne obie sesje chyba, że deszcz, burze.
Ku uciesze swoich fanów mistrz teraz bryluje,
lecz cóż z tego, jeśli Rosberg pod wyścig trenuje,
zatem został qual w sobotę i wyścig w niedzielę,
żeby sprawdzić, kto z nich wyżej i kto, kogo zleje.
Zakręt pierwszy już od rana kierowcy wybrali,
Massa, Vettel i Alonso rady mu nie dali,
pierwszy zdążył się uchować, lecz nie dwaj następni,
zaliczyli obaj bandę plan treningu w strzępy.
Lewis, Jenson i Fernando, zanim walną w bandę,
ustalili nam kolejność, co podnosi rangę
pojedynku w dniu jutrzejszym o miejsca startowe,
bo Mark piąty był dopiero, a to martwi głowę.
Trening trzeci i McLaren nadal straszy czasem,
pół sekundy nad „puszkami” już niezłym zapasem,
lecz to trening, więc poczekać do ich siedemnastej,
a się wtedy już okaże i stanie się jasne.
Renia to już walczy chyba o to by dojechać,
a i Williams też nie lepszy, jeśli to pociecha,
zbity Pietrow przez Brunona, znów Michał przez Nico,
lecz to sprawdzian, więc nie bardzo ufam tu wynikom.
Lewis, Sebek trzeci Marek, trening zakończony,
lekki smutek bo pobity właściciel korony ?
Nie, to jeszcze nie wyniki na linię startową,
czuję, że to jest czajenie, ręczę za to głową.
Zaczynają, to na dzisiaj chwila najważniejsza,
po przegranej Giermaziaka - kiedy szansa pękła,
zatem czekam niecierpliwie, lecz nie tylko akkim,
bo i Mansell gdzieś w chałupie ściska swe pośladki.
A przyczyna ? Rekord wisi zagrożony mocno,
tyle lat nietknięty przecież, marzyło się chłopcom,
i doczekał na Vettela, by historią mieszać,
czy wyrówna ? Na spokojnie, trzeba chwilę czekać.
Wreszcie ludzi trochę widać, nie ściekają ropą,
gdy na twarze się popatrzy pachnie Europą,
choć tam drogo jak cholera ożywili ściany,
bo wielbłądom już dziękuję, to zwierz nieścigany.
Pięć zespołów już czas jakiś jeszcze siedzi w walce,
reszta chyba odpuściła i patrzą przez palce
na te swoje „osiągnięcia”, których wciąż ubywa,
pocieszają się, że jeżdżą - ta radość fałszywa.
Zespół z Indii, / choć nie całkiem /, Merc, Ferka, McLaren,
oraz Red Bull, co wciąż walczy, a nie musi wcale,
jeszcze oni tylko dzisiaj dają nam emocje,
inni raczej przeszkadzają, jak brud za paznokciem.
Tata blondyn rozpromieniał osiągnięciem syna,
był szczęśliwy pan dyrygent, zdradzała to mina,
pobił Paula i nie pomógł ex Beatles imiennik,
chyba przybył, by wspomagać, Fasoli zamiennik.
No Zobaczcie, Zjechaliście Nico za osiągi,
a on, po raz nie wiem który, mistrza jest zlać zdolny,
więc jak odnieść to do formy, oceny powrotu,
wiem - to Kocha, lecz się trzyma jak pijany płotu.
Była przerwa w pięknej walce, z pachołka powodu,
brak Lewaków, Narodowców a tu tyle smrodu,
ktoś wyszarpał skurczybyka razem z korzeniami,
ale, po co, tam stewardzi, nic z policjantami.
Po tej pauzie atmosfera sięga do zenitu,
Lewis - nasz mistrz zamieszania i Seb człowiek sprytu,
piękna walka - PP celem i rekord do spółki,
jak myślałem po treningu, poszło mu jak z górki.
Raz czternasty pierwsze pole, gratulować Sebek,
mogłeś olać, już masz mistrza, lecz to nie dla ciebie,
drugi Lewis, nie utrzymał, o ciut - Jenson trzeci,
Mark na czwartym i pytanie - wicemistrz poleci ?
Ci z Ferrari w ustawieniu takim jak zazwyczaj,
zapewnienie o posadzie Filipa podsyca
a pojechał troszkę wolniej dziś od „Santandera”
i Lewisa też unikał - spoko atmosfera.
Co w niedzielę ? Jedno pewne, wyścig przedostatni,
a od dzisiaj, biedny Mansell jest już tak jak w matni,
wszak Brazylia pozostała i oczko piętnaste,
w przeciwieństwie do Nigel'a, Seb ma ciągle szanse.
Przed wyścigiem obrazek, może przepowiednia,
Pan Ferrari oraz Vettel, para odpowiednia ?
Czemu nie, skoro ma chłopak tyle lat przed sobą,
skończy „służbę” u Helmuta może się ułożą.
Start, trach guma, pobocze, Sebek się najechał,
dla Lewisa korzyść i wielka pociecha,
odpadł główny konkurent, przed nim czysta droga,
więc jest szansa, bo zbyt często podwinięta noga.
Szczęście - owszem, lecz pojechał tak jak należało,
więc się nie da powiedzieć: Tylko się udało,
swoja drogą Alonso naginał się, dzielił,
i co z tego jak mu zespół wysiłek spierdzielił.
Mówił: „Podium w zasięgu” i dotrzymał słowa,
dziś to dla Ferrari właściwa osoba,
no, bo Massa nie dokłada od siebie do pieca,
jak nie widzi Hamiltona, jazda nie podnieca.
Rozpoczęli po chwili zajęcia w podgrupach,
póki słońce świeci, póki jeszcze upał
i gumy trzymają swą temperaturę,
zajdzie, będzie chłodniej, nie dadzą tak w rurę.
Mistrza Nico ograł, Renię chyba wszyscy,
bliżej końca sezonu, oni mułu bliżsi,
skoro Williams w takiej „formie” jest ich obić w stanie,
to, co to do diabła według nich ściganie ?
Może prawda, co mówią o sprawie Roberta,
brak kontaktu - skutkiem, bo problemów sterta,
Force India pracuje do końca, do skutku,
chociaż mają problemy i powód do smutku.
Zajechali na metę Lewis, Fredek, Jenson,
i zaraz powiało „sympatią” i „miętą”,
wygwizdali Lewisa, pytam syna: „Aplauz ?”
Natychmiast do zapisu, co sprzed roku, wracam.
Niestety nie aplauz, Vettel tylko brawa,
więc te gwizdy nie z miłości, stąd taka oprawa,
widać chłopak ma ciągle jakiś dług u fanów,
kontrowersje nadal wzbudza pośród Pań i Panów.
Wyścig - średni, skrzydło - szambo, nam wielką nadzieję,
że to będę widział tylko jeszcze raz, w niedzielę,
to zaprzecza wszelkim prawom, to jest wbrew naturze,
co tu może się podobać - precz tej w skrzydle dziurze.
P.S.
Wierzę - Gdzieś tam Jesteś, Masz pieczę nad nami,
byśmy nazbyt ostro nie szli z dyskusjami,
a i mnie się zbyt mocno coś napisać zdarza,
Kogo uraziłem - Przepraszam - wypada.
Patrz jak cieszy Twój „Dzieciak”, co Następcy pieszczą,
choć surowi czasem, by dać odpór leszczom,
Chcą i Dają z siebie, na co stać, jak Mogą,
a to nie jest spacerek po z płatków róż drogą.
Ty Ich masz na oku a Oni nas mają,
my patrzymy na Nich - relacje nam grają,
zatem, jak sam Widzisz dziś Serwis wciąż hula,
jest wolność wypowiedzi, Kto przegnie - cenzura.
Tak się dni nam układają, „Dziecka” doglądamy,
Ojcowie zastępczy mają moc nad nami,
aby nie rozpieścić i nie zepsuć aby,
i na zatracenie sprawy nie zostawić.
Marek, Miałbyś wczoraj chłopie urodziny,
cóż życie okrutne i nie Znasz godziny,
zatem chociaż wspomnieć dziś Ciebie wypada,
pomilczeć, choć chwilę, szacunek okazać.
Witamy w kraju piasku, płynącego ropą,
ledwo coś wypompują zamieniają w złoto,
piękny obiekt mają, lecz kto jak nie oni,
co wodę powietrzem wożą dla swych koni.
Przepych w każdym względzie, sam tor nieciekawy,
widać, że Pan Herman tutaj się nie sprawił,
to bogactwo ma przybyłym poprzewracać w głowach,
ale sens spotkania gdzieś głęboko schował.
Przedostatnia odsłona w bieżącym sezonie,
gdzie już wszystko wiadomo, ściskać może skronie
jedynie batalia o resztę na pudle,
trzech ma jeszcze szanse, Lewis raczej złudne.
Trochę nam się zamieszało w ciągu dwóch tygodni,
do nazwy Lotusa tylko jedni godni,
„zieloni” odpuścili walkę o legendę,
i „dziewic” - przynajmniej na torze - ubędzie.
Tak ta nazwa pasowała do osiągnięć w roku,
tak bez wulgaryzmów, jak pypeć na oku,
widać znudził się bogacz, zysku ani słychu,
tylko patrzeć jak to legnie, zespół na finiszu.
I to taka właśnie „miłość” możnych do ścigania,
kaprys na czas jakiś, coś do odpisania,
a uczucie natychmiast odchodzi w nieznane,
gdy już nie smakuje gościom marcepanem.
Marcepanem natomiast stać się powrót może,
Kimas, sam milczący w swym sławnym uporze,
nabrał lodów w usta, choć siedzi w Williamsie,
tak przecież donoszą wszelkie media właśnie.
Że rozmowy - potwierdził, ale skutku nie ma,
niech powie - Mam kontrakt - inaczej to ściema,
no cóż, jeśli wróci będzie odniesienie,
czy faktycznie wiek tutaj ma jakieś znaczenie.
Rubens na walizkach z rekordem startowym,
i jak on to przyjmie do swej starej głowy,
jeszcze by się potoczył może ze dwa lata,
no, a tu - emeryt, zakończona praca ?
„Milusiński” Lewisa cieszy się natomiast,
bo zespół go poparł od czarnego konia,
jeszcze rok amnestii, ale czy na pewno ?
Różne plotki krążą, w tym może być sedno.
Bernie, co tak krytykował Flavio za Singapur,
że to nieuczciwość i zbeształ go na full,
sam się okazał ciemniejszy niźli jego włosy,
Gribkowsky'emu po cichu wcisnął parę groszy.
Jeszcze kilka zdarzeń bardziej i mniej ważnych,
jeden, hit, elektryk, wręcz temat żelazny,
brzmi on: „Powrót Roberta”, to mistrzostwo świata,
on topi serwery, polotem wymiata.
Pora na pustynię, do widzów bogatych,
na tor wkoło piękny, choć sam kiczowaty,
jutro da nam Święto i datę nie lada,
za rok w grudniu jeszcze tan „numer” powtarza.
Piątek rano, u nas laba, tam wszyscy pracują,
no, tak sądzę, bo trybuny pustką emanują,
skrót na maksa pokazuje pan realizator,
garstka ludzi tu i ówdzie, widać nie amator.
I zaczęli swe ćwiczenia przy pięknej pogodzie,
a tor czysty, bardzo gładki idzie jak po lodzie,
no przynajmniej dla Ferrari, kamienie w curlingu,
tu lotnisko, bo inaczej - to już po treningu.
Boullier swój plan „B” wprowadza na następny sezon,
Romain jeździł za Brunona, a Witas ma rezon,
to kolejny już debiutant, co raczył wyprzedzić,
gdyby Heidfeld jeździł jeszcze, chłop by nie miał biedy.
W Mercedesie konsekwencja, Nico leje mistrza,
a go Tutaj opisano, że cienki i kiszka,
no to jak się ma do tego kondycja Michała ?
To rok drugi po powrocie, z młodym daje ciała.
Rubens presji nie wytrzymał i stracił ciśnienie,
informacje o Kimasie, jego utrapienie,
dwa wyścigi i być może goodbye drodzy fani,
bo już limit kilometrów z górką przejechany.
McLareny rano w czubie, obaj siedzą w trójce,
za Jensonem, przed Lewisem Marek, co wciąż w bójce
o pozycję wicemistrza, a szanse ma kilku,
i Alonso a też umie chodzić pośród wilków.
Po południu słonko nisko, nad torem się ściemnia,
zapalili sztuczne światła dla nas rzecz odmienna,
no, bo albo ciemno całkiem tak jak w Singapurze,
albo jasne obie sesje chyba, że deszcz, burze.
Ku uciesze swoich fanów mistrz teraz bryluje,
lecz cóż z tego, jeśli Rosberg pod wyścig trenuje,
zatem został qual w sobotę i wyścig w niedzielę,
żeby sprawdzić, kto z nich wyżej i kto, kogo zleje.
Zakręt pierwszy już od rana kierowcy wybrali,
Massa, Vettel i Alonso rady mu nie dali,
pierwszy zdążył się uchować, lecz nie dwaj następni,
zaliczyli obaj bandę plan treningu w strzępy.
Lewis, Jenson i Fernando, zanim walną w bandę,
ustalili nam kolejność, co podnosi rangę
pojedynku w dniu jutrzejszym o miejsca startowe,
bo Mark piąty był dopiero, a to martwi głowę.
Trening trzeci i McLaren nadal straszy czasem,
pół sekundy nad „puszkami” już niezłym zapasem,
lecz to trening, więc poczekać do ich siedemnastej,
a się wtedy już okaże i stanie się jasne.
Renia to już walczy chyba o to by dojechać,
a i Williams też nie lepszy, jeśli to pociecha,
zbity Pietrow przez Brunona, znów Michał przez Nico,
lecz to sprawdzian, więc nie bardzo ufam tu wynikom.
Lewis, Sebek trzeci Marek, trening zakończony,
lekki smutek bo pobity właściciel korony ?
Nie, to jeszcze nie wyniki na linię startową,
czuję, że to jest czajenie, ręczę za to głową.
Zaczynają, to na dzisiaj chwila najważniejsza,
po przegranej Giermaziaka - kiedy szansa pękła,
zatem czekam niecierpliwie, lecz nie tylko akkim,
bo i Mansell gdzieś w chałupie ściska swe pośladki.
A przyczyna ? Rekord wisi zagrożony mocno,
tyle lat nietknięty przecież, marzyło się chłopcom,
i doczekał na Vettela, by historią mieszać,
czy wyrówna ? Na spokojnie, trzeba chwilę czekać.
Wreszcie ludzi trochę widać, nie ściekają ropą,
gdy na twarze się popatrzy pachnie Europą,
choć tam drogo jak cholera ożywili ściany,
bo wielbłądom już dziękuję, to zwierz nieścigany.
Pięć zespołów już czas jakiś jeszcze siedzi w walce,
reszta chyba odpuściła i patrzą przez palce
na te swoje „osiągnięcia”, których wciąż ubywa,
pocieszają się, że jeżdżą - ta radość fałszywa.
Zespół z Indii, / choć nie całkiem /, Merc, Ferka, McLaren,
oraz Red Bull, co wciąż walczy, a nie musi wcale,
jeszcze oni tylko dzisiaj dają nam emocje,
inni raczej przeszkadzają, jak brud za paznokciem.
Tata blondyn rozpromieniał osiągnięciem syna,
był szczęśliwy pan dyrygent, zdradzała to mina,
pobił Paula i nie pomógł ex Beatles imiennik,
chyba przybył, by wspomagać, Fasoli zamiennik.
No Zobaczcie, Zjechaliście Nico za osiągi,
a on, po raz nie wiem który, mistrza jest zlać zdolny,
więc jak odnieść to do formy, oceny powrotu,
wiem - to Kocha, lecz się trzyma jak pijany płotu.
Była przerwa w pięknej walce, z pachołka powodu,
brak Lewaków, Narodowców a tu tyle smrodu,
ktoś wyszarpał skurczybyka razem z korzeniami,
ale, po co, tam stewardzi, nic z policjantami.
Po tej pauzie atmosfera sięga do zenitu,
Lewis - nasz mistrz zamieszania i Seb człowiek sprytu,
piękna walka - PP celem i rekord do spółki,
jak myślałem po treningu, poszło mu jak z górki.
Raz czternasty pierwsze pole, gratulować Sebek,
mogłeś olać, już masz mistrza, lecz to nie dla ciebie,
drugi Lewis, nie utrzymał, o ciut - Jenson trzeci,
Mark na czwartym i pytanie - wicemistrz poleci ?
Ci z Ferrari w ustawieniu takim jak zazwyczaj,
zapewnienie o posadzie Filipa podsyca
a pojechał troszkę wolniej dziś od „Santandera”
i Lewisa też unikał - spoko atmosfera.
Co w niedzielę ? Jedno pewne, wyścig przedostatni,
a od dzisiaj, biedny Mansell jest już tak jak w matni,
wszak Brazylia pozostała i oczko piętnaste,
w przeciwieństwie do Nigel'a, Seb ma ciągle szanse.
Przed wyścigiem obrazek, może przepowiednia,
Pan Ferrari oraz Vettel, para odpowiednia ?
Czemu nie, skoro ma chłopak tyle lat przed sobą,
skończy „służbę” u Helmuta może się ułożą.
Start, trach guma, pobocze, Sebek się najechał,
dla Lewisa korzyść i wielka pociecha,
odpadł główny konkurent, przed nim czysta droga,
więc jest szansa, bo zbyt często podwinięta noga.
Szczęście - owszem, lecz pojechał tak jak należało,
więc się nie da powiedzieć: Tylko się udało,
swoja drogą Alonso naginał się, dzielił,
i co z tego jak mu zespół wysiłek spierdzielił.
Mówił: „Podium w zasięgu” i dotrzymał słowa,
dziś to dla Ferrari właściwa osoba,
no, bo Massa nie dokłada od siebie do pieca,
jak nie widzi Hamiltona, jazda nie podnieca.
Rozpoczęli po chwili zajęcia w podgrupach,
póki słońce świeci, póki jeszcze upał
i gumy trzymają swą temperaturę,
zajdzie, będzie chłodniej, nie dadzą tak w rurę.
Mistrza Nico ograł, Renię chyba wszyscy,
bliżej końca sezonu, oni mułu bliżsi,
skoro Williams w takiej „formie” jest ich obić w stanie,
to, co to do diabła według nich ściganie ?
Może prawda, co mówią o sprawie Roberta,
brak kontaktu - skutkiem, bo problemów sterta,
Force India pracuje do końca, do skutku,
chociaż mają problemy i powód do smutku.
Zajechali na metę Lewis, Fredek, Jenson,
i zaraz powiało „sympatią” i „miętą”,
wygwizdali Lewisa, pytam syna: „Aplauz ?”
Natychmiast do zapisu, co sprzed roku, wracam.
Niestety nie aplauz, Vettel tylko brawa,
więc te gwizdy nie z miłości, stąd taka oprawa,
widać chłopak ma ciągle jakiś dług u fanów,
kontrowersje nadal wzbudza pośród Pań i Panów.
Wyścig - średni, skrzydło - szambo, nam wielką nadzieję,
że to będę widział tylko jeszcze raz, w niedzielę,
to zaprzecza wszelkim prawom, to jest wbrew naturze,
co tu może się podobać - precz tej w skrzydle dziurze.
P.S.
Wierzę - Gdzieś tam Jesteś, Masz pieczę nad nami,
byśmy nazbyt ostro nie szli z dyskusjami,
a i mnie się zbyt mocno coś napisać zdarza,
Kogo uraziłem - Przepraszam - wypada.
Patrz jak cieszy Twój „Dzieciak”, co Następcy pieszczą,
choć surowi czasem, by dać odpór leszczom,
Chcą i Dają z siebie, na co stać, jak Mogą,
a to nie jest spacerek po z płatków róż drogą.
Ty Ich masz na oku a Oni nas mają,
my patrzymy na Nich - relacje nam grają,
zatem, jak sam Widzisz dziś Serwis wciąż hula,
jest wolność wypowiedzi, Kto przegnie - cenzura.
Tak się dni nam układają, „Dziecka” doglądamy,
Ojcowie zastępczy mają moc nad nami,
aby nie rozpieścić i nie zepsuć aby,
i na zatracenie sprawy nie zostawić.
Marek, Miałbyś wczoraj chłopie urodziny,
cóż życie okrutne i nie Znasz godziny,
zatem chociaż wspomnieć dziś Ciebie wypada,
pomilczeć, choć chwilę, szacunek okazać.
KOMENTARZE